Komu Grań Główna pisana. O tomie XIX Władysława Cywińskiego
Także takie zdanie znajdziemy w tej osobliwej ‚księdze Tatr’. Włodek raz jeszcze, niestety ostatni, ujawnia małe elementy swoich szerokich zainteresowań Tatrami i bogatej wiedzy o nich. Jak zwykle opowiada z pasją o tej najdłuższej tatrzańskiej drodze wspinaczkowej. Książka zresztą jest tak sformułowana, jak opis jednej drogi właśnie. Nie jest obszerna – w sam raz by dało się ją zabrać na grań. Można powiedzieć, że jest dla tych którzy chcą przejść grań ‚w ciągu’. Z drugiej strony jest też czytelna, dla planujących przejście tylko niektórych jej odcinków.
Kilka błędów redaktorskich nie powinno psuć ogólnego odbioru tego przewodnika. Niestety prezentowane zdjęcia są słabej jakości, do tego w większości są to same panoramy, nie ujmujące widoku grani z samej grani. Ale znajdziemy też kilka fotografii, z zaznaczonymi szczegółami topograficznymi paru istotnych miejsc. Nie jest to jednak ‚master topo’. Rzekłbym iż jest to przewodnik dla merytorycznie przygotowanych praktyków.
Poza częścią topograficzną, praktyczną dla taterników, jest też duża ilość informacji, które w profesjonalnym przewodniku są wręcz niezbędne. Jest więc grań rozpatrywana w kontekście geograficznym i historycznym. Są uzupełnione i poprawione wysokości niektórych przełęczy i szczytów. Są wskazane ważniejsze ‚wycofy’. Nie ma podanych autorów przejść poszczególnych odcinków. Są natomiast podani ci, którzy przejściem całej grani się wsławili. Nie ma też wszystkich łatwych zejść z grani ani ich opisów, ale jest za to spostrzeżenie: „można tędy zejść, tylko po co”. To w znacznej mierze zmniejsza objętość książki, ma swoje względy praktyczne, ale przede wszystkim odpowiada pierwotnemu założeniu autora, by był to opis jednej drogi.
Wiele miejsca Włodek poświęca podziękowaniom, które są tutaj szczególnym pożegnaniem z tymi, którzy z nim współpracowali i mu pomagali. Miłośnicy spektakularnych sukcesów i ‚łatwych dróg’ powinni się dobrze wczytać w jego słowa o relatywizmie. Tradycyjnie wskazuje na błędy Mistrza Paryskiego, jak też rozstrzyga spory geografów. Gani lenistwo piszących o Tatrach i przybliża nam najnowsze dane na temat długości i wysokości Głównej Grani Tatr. Wyjaśnia ‚wędrówkę nazw’, oraz przypomina postać mało znanego w Polsce Vlado Plulika.
Zakres zainteresowań Włodka wykracza daleko poza to, o co dane jest się otrzeć czytelnikowi tej pięknej pozycji. Ale choćby pobieżna lektura pierwszych jej stron, daje wyobrażenie o jego tatrologicznym zacięciu, o szerokości jego spojrzenia na szereg zagadnień w Tatrach występujących, z Tatrami związanymi. Jest w tym, coraz rzadsza współcześnie, rzetelność podejścia do tematu i łączenia teorii z praktyką.
Czy jest Włodek bezkompromisowy? Czy był graniowym purystą? Odpowiedź łatwo można znaleźć w tej książce. A czy był sportowcem? Jego rekordowe przejście grani nie pozostawia co do tego wątpliwości. A jakim typem sportowca był? Szczególnym. Jak bardzo szczególnym i skromnym w tej materii, to doskonale ujmuje historia jego rywalizacji z Krzysztofem Żurkiem, której w tej książce nie przytacza, a którą polecam pseudo naśladowcom tych dwóch rekordzistów. Nade wszystko był Włodek człowiekiem głęboko rozumiejącym, czym jest przejście każdej grani, oraz jej specyfikę, którą najlepiej oddają te słowa:
„Znaleźć trudności w łatwościach potrafi każdy, sztuką jest znalezienie łatwości w trudnościach”.
Recenzował i fotografował – Adam Śmiałkowski