W ramach zgrupowania PZA, w dniach 17-18 kwietnia (niedziela i poniedziałek wielkanocne) otworzyliśmy nową drogę „Resurrection” M7+, A2, 300 metrów, 9 wyciągów w masywie Mont Blanc, na północnowschodniej ścianie Pointe de l’Androsace. Droga startuje na wysokości około 3700 m npm i kończy się na grani około 4 tys. m npm.
Wybraliśmy ten cel z kilku powodów:
- Prognozowana niska temperatura powietrza i dość silny wiatr w nocy.
- Możliwość działania w ścianie z portaledża i chęć przetestowania własnej, ultralekkiej konstrukcji (4 kg z namiotem).
- Słabe warunki lodowe i dobre warunki skalne.
- Krótkie okno pogodowe.
- Brak czasu na aklimatyzację.
- Najważniejsze: chęć podziałania w dziewiczym terenie.
Wspinaczkę rozpoczęliśmy około południa, przy pięknej pogodzie, podchodząc od schroniska Torino. Początkowo próbowaliśmy wystartować od najniższego punktu ostrogi filara, jednak na naszej drodze już po kilku metrach stanęły kruche, niebezpieczne płyty. Obeszliśmy ostrogę. Pierwsze 20 metrów razem z drogą An Ice Surprise (M7, A1+, 2015 r. którą robiliśmy jesienią na zgrupowaniu PHS). Potem skierowaliśmy się w prawo, na stromą rampę, przechodzącą w zacięcie i dalej w rysę. Kluczowy okazał się wyciąg trzeci: klasyczne dotąd trudności rysy przeszły w hakówkę, a następnie rysa zanikła, wymuszając wahadło do sąsiedniej. Ta rysa nie rokowała szans na hakówkę, wymuszając wspinanie zimowo-klasyczne w trudnościach M7+.
Około 17, kiedy byliśmy nad cruxem drogi, zerwał się wiatr około 20-30 km/h, który – wraz ze spadającą temperaturą – skłonił nas do rozstawienia portalu, uparcie ale na szczęście bezskutecznie w tym przeszkadzając. Nowatorska konstrukcja portaledża okazała się bardzo przyjazna w obsłudze, co pozwoliło nam błyskawicznie schronić się w środku. W nocy wiatr tężał w porywach do 40 km/h (prognoza Meteoblue na 4500 m: 50 km/h), nie pozwalając zasnąć.
Kolejnego dnia wiatr ustał dopiero przed południem, więc kontynuowaliśmy wspinaczkę od godziny 10. Biwak zostawiliśmy na stanowisku, trudności utrzymywały się ciągowe ale nie przekraczały M6+ więc tempo wspinaczki wzrosło. Logiczny ciąg formacji, głównie rys, wyprowadził nas do miejsca, gdzie nowa linia na ostatnich 30 metrach połączyła się z An Ice… Grań osiągnęliśmy około godziny 16 i zjechaliśmy linią Ice… po drodze zbierając sprzęt biwakowy. Pod ścianą byliśmy około 19.
Akcja trwała łącznie 31 godzin, z tego jedynie 11 godzin wspinaczki netto. Wszystkie trudności klasyczne pokonaliśmy OS, wejście w crux M7+ z wahadła A0. Odcinek A2 jest do ominięcia (można zrobić wahadło niżej).
Wspinanie na Resurrection prowadzi głównie w rysach, trudności są techniczne, czasami trickowe. Droga jest wybitnie ciągowa, angażująca i wybitnie satysfakcjonująca. Na całej długości mniej niż 50 metrów poniżej M5. Asekuracja dobra, z tym, że trzeba w paru miejscach bić haki, stojąc w niepewnej pozycji. Zostawiliśmy w cruxie 1 birdbeak. Lita, bezpieczna droga, jedynie 4-ty wyciąg trochę dudniący. Bardzo polecam i mam nadzieję, że dożyję momentu, kiedy ktoś z kolegów lub koleżanek ją powtórzy. Idąca obok An…Ice Surprise nieco łatwiejsza, czekała 7 lat na powtórkę, chyba z uwagi na brak możliwości klasycznego przejścia.
Resurrection można zredukować do M7+ A0 robiąc wahadło niżej, niż my zrobiliśmy, ewentualnie prostując lewą rysę od dołu. Wszystkie stanowiska na friendach. Potrzebne 2 komplety camów #00-#3, 1 komplet offsetowych, kości, kilka cienkich haków. Drogę można spokojnie zrobić w ciągu dnia albo zabiwakować po lewej stronie w połowie 4-go wyciągu na półce.
Józek Soszyński
Gosia Jurewicz