Komentarz Zarządu PZA do wywiadu z Bartkiem Dobrochem i Przemysławem Wilczyńskim: „Teza o przegadaniu Broad Peaku przez media jest nieprawdziwa”
jaki
ukazał się 26 maja 2014
na stronach internetowych serwisu
wspinanie.pl
We wrześniu 2013 r., kiedy wybuchła sprawa „przecieku raportu” do prasy, a dokładnie do „Tygodnika Powszechnego”, na wspinanie.pl miał ukazać się wywiad Anety Żukowskiej z Piotrem Xięskim dotyczący współpracy PZA z Bartkiem Dobrochem i przedstawiający kulisy „wycieku raportu”. Wywiad powstał po wystąpieniu Piotra Xięskiego na Przeglądzie Filmów Górskich w Lądku-Zdroju, gdzie wiceprezes PZA próbował wyjaśnić publiczności tę sprawę.
Wywiad nie ukazał się na naszą prośbę, uznaliśmy, że nie będziemy publicznie otwierać kolejnego kontrowersyjnego tematu, choć zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy to dłużni rodzinom Tomka Kowalskiego i Macieja Berbeki, członkom wyprawy i naszemu środowisku, a także instytucjom, z którymi współpracujemy.
Jednak w chwili, kiedy ukazała się książka B. Dobrocha i P. Wilczyńskiego „Broad Peak. Niebo i Piekło”, w którym również poruszone są sprawy „wycieku raportu” oraz kiedy ukazał się wywiad z autorami na wspinanie.pl, w którym szerzej komentują tę sprawę, zostaliśmy wywołani do wyjaśnienia pewnych faktów. Zdecydowaliśmy się też na publikację odłożonego już na półkę wywiadu z Piotrem Xięskim, który na gorąco komentował sprawy we wrześniu ubiegłego roku.
***
Jesteśmy zniesmaczeni postawą Bartka Dobrocha, ponieważ dziennikarz ten, co uważamy za konieczne to teraz podkreślić, współpracował wcześniej z PZA, pomagając redagować materiały prasowe związane z Broad Peak i mieliśmy do niego pełne zaufanie. Dlatego nie przypadkiem otrzymał raport wcześniej, gdyż po raz kolejny miał wspierać PZA w przygotowaniu materiału dla prasy (tzw. press realese), na co się zgodził. Tymczasem tym razem PZA nie otrzymała takiego materiału (napisał go ktoś inny), za to przekazał raport redakcji i przedstawił wcześniej dokument Adamowi Bieleckiemu (pomimo naszego jednoznacznego sprzeciwu), znając harmonogram pracy PZA dotyczący przekazania go rodzinom, ministerstwu, członkom wyprawy i mediom. Dodatkowo, pewne komplikacje spowodowały przesunięcie terminów ogłoszenia raportu przez PZA, o czym Bartek Dobroch został poinformowany i liczyliśmy na jego zrozumienie, jako współpracownika. Jednakże B. Dobroch wykorzystał sytuację i postanowił, ku naszemu zaskoczeniu, zrobić karierę na Broad Peaku.
Podczas Szczytu Podlesickiego, który odbył się 23 listopada w Podlesicach, rozmawialiśmy też szczerze z Adamem o tym, jak otrzymał raport od B. Dobrocha i dlaczego udzielił wywiadu. Myślał, że wszyscy mają już raport, tylko nie on. Jest nam też przykro, kiedy teraz czytamy, że B. Dobroch przekazał wywiad Adamowi i na gorąco zrobił wywiad – bo, jak teraz mówi, „pojawiały się opinie, że on wcześniej (Adam) przygotowuje się do wywiadów, że jako psycholog może zręcznie manipulować swoimi wypowiedziami. Chcieliśmy go skonfrontować z sytuacją, w której nie mógłby w żaden sposób przygotować się do udzielania wypowiedzi. Było dla nas szalenie ciekawe to, w jaki sposób on spontanicznie zareaguje na zarzuty.”
Naszym zdaniem było to kolejne nieuczciwe zachowanie dziennikarza. Jest to tym bardziej przykre, że dziennikarz piszący o etyce górskiej i odwołujący się do niej w swoich materiałach, a równocześnie człowiek ze środowiska górskiego, wykorzystał koniunkturę na Broad Peak i teraz zbiera nagrody (patrz: Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich przyznało B. Dobrochowi i P. Wilczyńskiemu Nagrodę im. Kazimierza Wierzyńskiego za cykl tekstów na temat wyprawy na Broad Peak) za publikacje, do których materiały wykorzystał w sposób nieetyczny.
Jeśli chodzi o Przemysława Wilczyńskiego, nigdy z nim nie współpracowaliśmy, dlatego sami jesteśmy zaskoczeni tym, że od początku sprawy – co wynika z wywiadu – współpracował w tym temacie z B. Dobrochem. Mamy wrażanie, że kosztem środowiska i PZA toczyła się pewna „misterna gra”.
Poniżej odnosimy się do najbardziej kontrowersyjnych wypowiedzi zawartych w wywiadzie z B. Dobrochem i P. Wilczyńskim na wspinanie.pl oraz przedstawiamy wywiad, który jest w rękach Redakcji wspinanie.pl od września ub. r., jednak na naszą prośbę nie był publikowany i tu chcieliśmy podziękować Redaktorom za zrozumienie.
***
Pozostałe wyjaśnienia do wywiadu z B. Dobrochem i P. Wilczyńskim:
W wywiadzie:
Na żadnym etapie nie było mowy o tym, że wgląd w raport będzie miał P. Wilczyński, dlatego forma „my” jest dla nas zaskoczeniem. Raport udostępniliśmy B. Dobrochowi prosząc go o pomoc w przygotowaniu leada, który osadziłby dokument w określonym merytorycznym kontekście. A na rolę PR-owca zgodził się wcześniej, pomagając już PZA. Natomiast opis cyklu wydawniczego zaprezentowany przez B. Dobrocha pokazuje, że od samego początku umowa pomiędzy nim a zarządem PZA została złamana. Raport został bezwzględnie wykorzystany do osiągnięcia sukcesu dziennikarskiego. Świadczą o tym słowa:
To my, jako Zarząd PZA, zawarliśmy dżentelmeńską umowę z B. Dobrochem. Poza tym B. Dobroch zwrócił się do nas z zapytaniem, czy może pokazać raport Adamowi i usłyszał kategoryczną odmowę, był wtajemniczony w całą pracę Zarządu dotyczącą przekazania i ogłoszenia raportu. Znał harmonogram publikacji z zastrzeżeniem, że ministerstwo może prosić o wstrzymanie się z publicznym ogłoszeniem raportu.
Dalej czytamy w wywiadzie z B. Dobrochem i P. Wilczyńskim:
Przypomnijmy, że ubiegłej jesieni i zimą przetoczyły się przez Polskę festiwale oraz specjalnie organizowane panele dot. Broad Peaku. Uczestniczyli w nich wybitni himalaiści, członkowie wyprawy, osoby, które na stałe wpisały się do historii alpinizmu. Co więcej jeden z takich paneli – w Lądku-Zdroju wraz z Maciejem Sokołowskim i Renatą Wcisło współprowadził B. Dobroch.
W listopadzie PZA zwołało osobną, środowiskową konferencję zwaną Szczytem Podlesickim (spotkanie pt. Zasady i etyka we współczesnym alpinizmie”, o którym Ludwik Wilczyński (ojciec Przemysława[1], ceniony w środowisku alpinista i publicysta, który współprowadził jeden z paneli właśnie podczas spotkania w Podlesicach) napisał w „Taterniku” 1/2014: Czy wobec tego było ono potrzebne? Na pewno nie dla wszystkich. Sam miałem wątpliwości, czy wziąć udział. Na miejscu zobaczyłem jednak tłum przejętych sprawą koleżanek i kolegów, coś, co nie zdarza się często, a właściwie nie zdarza się już wcale.
Ludwik Wilczyński również wziął udział w panelu o Broad Peaku podczas Krakowskiego Festiwalu Górskiego.
W naszym odczuciu sformułowanie dot. podstolików jest aroganckie i krzywdzące dla środowiska wspinaczkowego.
Wracając do wywiadu z dziennikarzami, czytamy:
Nie do końca rozumiemy o jakiej aferze mówi B. Dobroch. Ze swojej strony wyciszyliśmy ten temat, mając świadomość kosztów takiego postępowania, właśnie po to, żeby nie wywoływać dodatkowego szumu medialnego. Szum medialny w tej sprawie wywołali, wtedy i teraz, swoimi artykułami, książką i wywiadem na wspinanie.pl właśnie B. Dobroch i P. Wilczyński.
Jest jeszcze jedna sprawa, która w tej chwili powinna ujrzeć światło dzienne. P. Wilczyński poprosił nas – na etapie przygotowywania książki „Broad Peak. Niebo i piekło” o przekazanie załączników do raportu. Tak brzmiała odpowiedź wiceprezesa PZA, Piotra Xięskiego:
Kolejne pytanie P. Wilczyńskiego:
Wyjaśnienie P. Xięskiego:
[1] Nawiązujemy do tego, ponieważ w notkach o współautorze książki „Broad Peak. Niebo i piekło” jest podkreślone, że: Przemysław Wilczyński prywatnie jest synem himalaisty Ludwika Wilczyńskiego, pierwszego polskiego zdobywcy – wraz z Wojciechem Kurtyką – ośmiotysięcznika Dhaulagiri.
***
Poniżej znajduje się dotąd niepublikowany wywiad z Piotrem Xięskim, przeprowadzony przez Anetę Żukowską we wrześniu ub. r. podczas Przeglądu Filmów Górskich w Lądku-Zdroju. Być może lektura ta pozwoli zrozumieć intencje, jakimi kierował się Piotr wychodząc na scenę w Lądku (na której był również B. Dobroch), jak i całą sprawę dotyczącą współpracy z B. Dobrochem i „wycieku raportu”.
Zarząd PZA
Aneta Żukowska: Dlaczego wybrałeś właśnie taką formę komunikatu, dlaczego wyszedłeś w piątek na scenę Przeglądu Filmów Górskich w Lądku Zdroju?
Piotr Xięski: Na festiwal przyjechałem dość późno i zaskoczyła mnie nieco panująca na nim, pełna luzu atmosfera. A było tak: najpierw była prelekcja Adama Bieleckiego, Artura Małka i Krzysztofa Wielickiego, a potem została otwarta dyskusja jak zapowiedzieli organizatorzy „bez tematów tabu”. Wyproszono nawet operatorów kamer i zakazano realizacji nagrań audio. Odebrałem to jako zapowiedź poważnej i zapewne niełatwej dyskusji. Tymczasem rozmowa dryfowała w różnych kierunkach, omijając jednak istotę problemu a zwłaszcza raport, o którym podobno nie chcieli rozmawiać uczestnicy wyprawy. Z sali nie padło ani jedno trudne, merytoryczne pytanie do himalaistów, tak jakby nie było raportu. Sam oczekiwałem poważnej dyskusji, oczywiście na tyle poważnej, na ile to możliwe na festiwalu, który nie jest przecież konferencją problemową.
Maciej Sokołowski, dyrektor festiwalu, powiedział niejako w odpowiedzi na Twoje wystąpienie, że od publikacji raportu minęły zaledwie trzy dni, że jest za wcześnie na takie dyskusje.
No tak i właśnie dlatego, że minęły dopiero trzy dni, ta swobodna atmosfera była bulwersująca.
Na scenie mówiłeś również, że środowisko stoi przed bardzo istotnym problemem i jest podzielone. Jak właściwie zdefiniujesz ten problem?
Chciałem uświadomić sali, że problem: co się stało na Broad Peaku i co z tym zrobić – istnieje i poprosić żebyśmy go nie spłycali. Skoro uczestnicy wyprawy nie chcieli mówić o raporcie, bali się osądu, to może nie trzeba było otwierać dyskusji po prelekcji. Wtedy ludzie wyszliby z niej i sami wyciągali wnioski. Natomiast dyskusja, w której omijano ważny temat skończyła się właściwie jak mecz polskiej reprezentacji w piłkę nożną: chłopaki, nic się nie stało. A przecież się stało.
Jednak na scenie nie zadałeś pytań Adamowi, Arturowi, czy Krzysztofowi, skierowałeś swoje pytanie do Bartka Dobrocha, dziennikarza „Tygodnika Powszechnego”.
Najpierw jednak zwróciłem wszystkim uwagę, że cały czas oscylujemy między dwoma skrajnymi stanami. Jeszcze trzy dni temu ten kraj huczał o raporcie, wszyscy dokonywali pochopnych osądów, mieli własne zdanie. Tymczasem trzy dni później zachowujemy się jakby tej sprawy nie było. Gdzie tu jest prawda? A to jest jeden z najtrudniejszych, o ile nie najtrudniejszy, moment we współczesnej historii polskiego alpinizmu. Ta sytuacja będzie miała bardzo dalekosiężne skutki dla całego naszego środowiska w nadchodzących latach.
Masz na myśli problemy z finansowaniem tej dyscypliny?
Chodzi przede wszystkim o to czy dla naszego środowiska, ale i dla wszystkich Polaków zdobycie ostatnich dwóch niezdobytych zimą ośmiotysięczników (być może ostatnich „naturalnych” problemów eksploracyjnych na Ziemi), pozostanie wartym starań i związanego z nim ryzyka celem.
W kwestiach finansowania wypraw mam przekonanie, że możemy liczyć na Ministerstwo Sportu i Turystyki, a to dlatego, że nie zamietliśmy tej sprawy pod dywan, a przy tym postaraliśmy się wyciągnąć jakieś pozytywne wnioski. Znacznie trudniejsze będzie jednak z pewnością pozyskanie sponsorów komercyjnych a bez tych źródeł finansowania himalaizm, zwłaszcza himalaizm zimowy po prostu nie istnieje. Musimy mieć tego świadomość. Jesteśmy w istotnym momencie i poważny dyskurs powinien toczyć się na różnych poziomach.
Ale wróćmy do Twojego wystąpienia. Dlaczego w dalszej jego części zwróciłeś się akurat do jednego dziennikarza – Bartka Dobrocha.
Kiedy zarząd PZA poznał treść raportu, bardzo chciał uniknąć sytuacji nagonki na uczestników wyprawy. Celem tego raportu, co zresztą potwierdza cały zespół, nie było wskazanie i skazanie winnych. Głównym celem wielomiesięcznej pracy tych ludzi było poznanie okoliczności, zbadanie ich i stwierdzenie, jakie popełniono błędy, po to by w przyszłości ryzyko tego typu tragedii ograniczyć. Nie ma możliwości wykluczenia błędów, z tego zdajemy sobie sprawę, to jest taki sport.
Zarząd PZA nie zamierzał ukryć raportu, wręcz przeciwnie. Nie zmieniliśmy ani słowa w tym dokumencie. Konsultowaliśmy się dość rzadko z zespołem wypadkowym, nie wywieraliśmy na ich pracę presji. Dostrzegliśmy jednak potencjalne niebezpieczeństwa związane z reakcją mediów, która się pojawi po publikacji. Staraliśmy się przedstawić ten dokument, osadzając go w pewnym kontekście.
O jaki kontekst chodzi i co się właściwie stało?
Postanowiliśmy opatrzyć raport dwoma tekstami. Pierwszy, to słowo wstępne od zarządu, które miało osadzić czytelnika w pewnych realiach, zanim otworzy raport. Chcieliśmy podkreślić, że mowa jest tu o decyzjach, wyborach, które miały miejsce w sytuacji permanentnego zagrożenia życia i zdrowia, w sytuacji obiektywnej i subiektywnej percepcji tego, co spotykało chłopaków w trakcie akcji górskiej.
Oprócz tego postanowiliśmy przygotować informację prasową, która miałaby być formą „leada” dla dziennikarzy, po to, by media ogólnopolskie i pozabranżowe również złapały kontekst. Żeby nie stało się tak, że natychmiast przejdą do wniosków, wyciągną te najbardziej krwiste i zaraz przeczytamy kto tu jest winien. Tego chcieliśmy uniknąć.
I właśnie dlatego poprosiliśmy o pomoc osoby z branży dziennikarskiej związane z naszym środowiskiem, którym ufaliśmy i które wcześniej robiły już coś dla nas. Wśród nich był Bartek Dobroch, z który wspólnie mieliśmy pracować nad informacją prasową przygotowywaną przez PZA.
Mamy ogromny żal do Autorów za wydźwięk artykułu „ Spowiedź Himalaisty” a zwłaszcza za treść poprzedzającej ten wywiad zajawki, która ukazała się na dzień poprzedzający oficjalne ogłoszenie treści raportu na naszej stronie. Już sam tytuł zajawki – „Broad Peak: raport czy wyrok?” nakręcił atmosferę sensacji wokół całej sprawy. Ta retoryka została natychmiast podchwycona przez pozostałe media, gdyż był to jedyny dostępny w tym czasie materiał traktujący o sprawie raportu. Komercyjny efekt zapewne został osiągnięty, jednak odbyło się to poważnym kosztem środowiska ludzi gór, które przez takie działanie zostało zantagonizowane.
Uznajemy to działanie za nieetyczne.
To jest kontekst, którego właśnie chcieliście uniknąć.
Tak, to jest kontekst, którego za wszelką cenę chcieliśmy uniknąć. Całe środowisko już teraz ponosi konsekwencje tego, że wszystkie media zassały kontekst sprawy z informacji przedstawionej przez „Tygodnik”. Ton całego dyskursu został ściśle określony. Do tego gdybym patrzył na to z zewnątrz, na teksty w „Tygodniku Powszechnym” mógłbym pomyśleć, że PZA postanowiło cudzymi rękami z jednej strony uderzyć w Adama i Artura, a jednocześnie w swoich oświadczeniach łagodzić sprawę. W pewien sposób rzucało to bardzo złe światło na metody naszego postępowania, które w ogóle nie wystąpiły.
I dochodzimy do momentu Twojego wystąpienia na festiwalowej scenie. Zadałeś pytanie Bartkowi, jak się z tym wszystkim czuje, po to, by publicznie musiał się zmierzyć z tą sytuacją?
Od dwóch tygodni żyliśmy w pełnym zawieszeniu. Mamy świadomość, jak bardzo są to istotne kwestie dla przyszłości polskiego alpinizmu. Dlatego zdecydowałem się zadać publicznie i wprost pytanie Bartkowi o motywacje, cele i intencje , w taki sposób, jaki uznałem w danej chwili za najbardziej właściwy. Jeśli czegoś żałuję przy moim wystąpieniu, to jedynie formy – poniosły mnie emocje.
Wracając do wystąpienia, może bym tego nie zrobił w taki sposób, gdyby Bartek nie był jedną z osób, które miały prowadzić dyskusję po prelekcji. Był jednak tą osobą, która najpierw swoimi tekstami zdynamizowała atmosferę, a tutaj wylewał gładko oliwę na wodę i nie widział problemu w tym, że dyskusja toczy się wokół innych spraw, mniejszej wagi. Ja po prostu nie godzę się na to, protestuję przeciw takiemu zachowaniu. Jak dla mnie doszło do wykorzystania naszego bezwarunkowego zaufania, dla własnych celów dla okładki w „Tygodniku”. Zostało narażone dobre imię środowiska, PZA, a przede wszystkim osób opisanych w tym raporcie. Poza tym mam przekonanie, że nie można się na to wszystko godzić.