wróć
Polski Związek Alpinizmu

Jacek Teler atakuje K2

Opublikowano: 1-08-2006; 14:39 przez mteg

Po rozmaitych perypetiach z kontuzją kolana, niepogodą i niszczeniem
obozów przez lawiny, przyszedł czas na akcję szczytową.


Oto fragmenty kilku wiadomości SMS, zamieszczanych przez Jacka na swoim
blogu:


29 lipca, godz. 15:01

Ruszam, szturm powinien zająć 5–6 dni, a dzień szczytowy przypadnie
na 2–3 sierpnia. Startuję z Irlandczykiem, za nami idzie 4-ch niedobitków
z wyprawy komercyjnej, potem grupa Rosjan.


30 lipca, godz. 15:22

Puściłem „westów” przodem: zastartowali pomiędzy pierwszą a szóstą,
wychodząc po godzinie ósmej liczyłem, że będą na tyle daleko, by nie słać
kamieni.
Przeliczyłem się — do obozu I doszedłem po 3,5-godzinnym ostrzale
kamieni,
ale dopiero w obozie kataklizm: cała nasza piątka w potężnej lawinie,
jakby ktoś strzelał do nas z broni maszynowej!


30 lipca, godz. 15:37

Idący na przedzie poruszył wielki blok. Gdy wycie pocisków ustało,
jeden z „westów” — Gerard McDonnell — zatacza się, twarz zalana
krwią. Opuszczamy go niżej,
bandażujemy i wio… do bazy! Zjeżdża z nim dwóch krajanow — wystarczy,
bo im więcej ludzi, tym więcej kamieni. Zostaję z roztrzęsioną Szwajcarką
(stała w samym centrum). Przycupnęła pod skałami, a ja przemykam się
do obozu I. Co parę minut walą kamienie. Przypinam do siebie resztki
namiotu i ściągam z ostrzału. Czekamy do nocy.


Grupa Jacka w obozie I na Żebrze Abbruzzi

Grupa Jacka w obozie I na Żebrze Abbruzzi. Fot. Wilco van Rooijens


31 lipca, godz. 17:16

Helikopter przewiozl rannego do wojskowego szpitala. Przedarliśmy się
z Banjo do obozu II. Dosłownie przedarliśmy: jeden nadstawiał uszy
i oczy,
a drugi darł do góry do nastepnego bezpiecznego miejsca, ile sił w płucach.
Dwie fale nas nakryły o 1–2 m (?). Trudno zapomnieć wirujący nad głową
telewizor. Dostałem w pierś, szczęśliwie kamień był nieduży: ucałowałem go
na szczęście, ku przerażeniu Banja. Ruszamy po północy do obozu III,
ba — pomysł jest na 7800 i następnie…


Zniszczony obóz II

Zniszczony obóz II. Fot. Wilco van Rooijens


1 sierpnia, godz. 18:19

Góra jest cwana: w nocy zaserwowała nam śnieg i wiatr,
w dzień — wiatr
i whiteout, widać najwyżej na 20 m. Martwię się o Banjo — szedł
do obozu III
aż 9 godzin — 2 razy dłużej ode mnie. Pogoda dziwna: niebo zaciagnięte,
prószy śniegiem, ale wiatr ucichł. Wraz z Banjem doszedł Holender Wilco.
Ruszamy o świcie do obozu IV, krótki rest i Bóg da…


2 sierpnia, godz. 00:01

Góra broni się: śnieg i chmury, wiatr cichnie. Napieram jutro
do obozu IV (7900 m),
i o północy z 2 na 3 siepnia (godz. 21:00 w Polsce) ruszamy we dwóch
lub trzech. Do przejścia najtrudniejsze miejsce na 8200 m.


Źródło: www.blogk2.com

Partnerzy