Wyprawa Fundacji Jaśka Meli „Poza Horyzonty” na El Capitan zakończyła się pełnym (jak na panujące warunki) sukcesem!!! Wróciliśmy cali, zdrowi i bardzo szczęśliwi, z ogromnym poczuciem spełnionej misji, ale też spełnionych marzeń. Myślę, że dla części ekipy jest to póki co wyprawa życia
Tym razem już bez żadnych samolotowych zawrotek,
bezpiecznie wylądowaliśmy w niedzielę na Okęciu, a w poniedziałek w Warszawie odbyła się konferencja prasowa. Przez te kilka ostatnich dni
byliśmy do dyspozycji mediów, które żywo zainteresowały się projektem. A teraz już porządkujemy materiały zdjęciowe i wideo, zbieramy myśli i piszemy podsumowanie
Fot. Weronika Gurdek.
Fot. Weronika Gurdek.
W trakcie wyprawy były naprawdę trudne momenty, kiedy przez ponad tydzień pogoda nie dawała nam szans na więcej niż kilkugodzinne wyjścia w ścianę (które oczywiście wykorzystywaliśmy). Kiedy już przestaliśmy wierzyć, że uda się z
Wawy nad ranem ruszą za nimi po przygotowanych linach. Zgodnie więc z ustaleniami wstaliśmy przed godziną 05:00. Na Camp 4 (camping, na którym
nocuje większość wspinaczy w Dolinie) panowała zupełna ciemność i cisza
chyba poza naszym zespołem nikt nie szykował się do wejścia w ścianę.
Fot. Weronika Gurdek.
Fot. Weronika Gurdek.
Większość naszych współlokatorów wyjechała zresztą z Doliny gdzieś, gdzie świeci słońce
Wiedzieliśmy, że na czwartek prognoza zapowiada deszcz, ale niewielki, dopiero po południu, a potem na noc pogoda powinna się już stabilizować, noc bezchmurna itp. No więc kiedy przełykając ostatniego kęsa
energetycznego śniadania, Wawa odebrał od Maćka telefon: Czekajcie!
Wszystkie nasze rzeczy, które są pod ścianą, są całe zalane, a
płynie woda! opadły nam ręce, czuliśmy się po prostu bezsilni. Różne
rzeczy przychodziły nam do głowy
Wawa, jak zwykle oaza spokoju,
stwierdził, że pojedzie pod ścianę, pomóc chłopakom zdjąć liny i pozbierać
rzeczy. My we trójkę (ja, Jasiek i Andrzej) zapakowaliśmy się z powrotem do śpiworów. Padł pomysł, że może warto spróbować
Fot. Weronika Gurdek.
Fot. Weronika Gurdek.
Fot. Weronika Gurdek.
Około godziny 08:00 Wawa wrócił na Camp 4, obudził nas po raz kolejny, mówiąc:
idziemy na El Capa! Byliśmy tak zaspani, że nikt nie wiedział o co chodzi,
hehe. Wawa razem z Maćkiem ściągając liny z
okazało się ten właściwy, pomysł:
jeszcze nieco na prawo w masywie ściany od
długa jak
tego szczęśliwie
sucho. W trakcie wspinania temperatura oscylowała w granicach 5 st. C, a ostatnie
4 wyciągi chłopcy pokonywali w deszczu, przez moment nawet padał śnieg!
Buttress
wiązało się podejściem za pomocą przyrządów takiej samej ilości metrów jak na
trudniejszych miejsc ze względu na wodę, to czujne, psychiczne wspinanie.
Dla Maćka i Wawy też było to więc poważne wyzwanie.
Fot. Weronika Gurdek.
Równolegle drugi zespół, w składzie Weronika Gurdek oraz Paweł Grenda i Adam
Radwański (instruktorzy wspinaczki z Łodzi, których spotkaliśmy na Camp 4),
wyruszyliśmy drogą zejściową z El Capa, czyli
poczekać na górze. Wzięliśmy dla nich maszynkę (czekała na nich gorąca
herbata) i około 15:00 byliśmy już na wierzchołku. Na górze zastał nas
oczywiście deszcz, ten sam, który chłopaków zlał w ścianie. Wejście na El Capa przez
w środku nocy, zejścia pewnie na rano
Aż tu nagle zadzwonił Maciek z informacją, że zostały im 4 wyciągi, wszystko idzie sprawnie i szybko!
Fot. Weronika Gurdek.
Fot. Weronika Gurdek.
Około godziny 18:00 najpierw zespół Pawła i Tadka, a następnie Maciek wyłonili się z przełamania ściany. Ostatnia część
ukończył Andrzej, następnie Jasiek, ostatni do ostatniego stanowiska wpiął się Wawa. Pokonanie całej drogi zajęło 7 godzin wspinania w trybie non-stop.
Z naszych informacji wynika, że na El Capa jak dotąd nie wspiął się żaden
zespół z Europy, w skład którego wchodziłyby dwie osoby po amputacjach! Po krótkim odpoczynku na wierzchołku i sesji zdjęciowej ruszyliśmy drogą
Ledges
eksponowanej, drodze wymagało skupienia. Na Camp 4 byliśmy około godziny 22:00.
Następnego dnia od rana było już słonecznie odpoczęliśmy, spakowaliśmy
wszystko i wyjechaliśmy pod wieczór do San Frana.
Fot. Weronika Gurdek.
Fot. Weronika Gurdek.
W tym miejscu chcielibyśmy Państwu serdecznie podziękować za całe wsparcie!
Cieszymy się, że mimo niesprzyjających warunków pogodowych, udało nam się
zdobyć El Capa. Jesteśmy przekonani, że ta wyprawa pokazała, że niepełnosprawność nie musi wykluczać aktywności i robienia rzeczy wielkich
na szczyt El Capa wzięliśmy ze sobą także flagę Europejskiego Roku Walki z Ubóstwem i Wykluczeniem Społecznym. Gratulacje Jaśkowi i Andrzejowi składało
wielu wspinaczy stacjonujących na Camp 4.
Bez Państwa pomocy cała wyprawa po prostu nie odbyłaby się dlatego jeszcze raz: dziękujemy!
Fot. Weronika Gurdek.
Weronika Gurdek
Fundacja Jaśka Meli „Poza Horyzonty”