wróć
Polski Związek Alpinizmu
Aktualności > Aktualności - Wspinaczka wysokogórska > Nienajlepsze wieści z Garhwalu

Nienajlepsze wieści z Garhwalu

Opublikowano: 9-11-2008; 14:07 przez mteg

Do KWW dotarł email autorstwa Wojtka Kozuba ze wstępną relacją z wyprawy
2008 IA_13: „Już zjechaliśmy z gór i za kilka dni wracamy do Polski.
Niestety nie udało nam się zrealizować celu, jakim było przejście
zachodniej ściany Swachand Peak (6721 m).


Z ostatniej wioski, Gangotri pod ścianę było aż 52 kilometry!!!
Zrobiliśmy ten dystans w pięć dni, przy czym pierwsze dwa pomagała nam
dwójka wynajętych tragarzy.
Większą i bardziej uciążliwą cześć dojścia (lodowiec gruzowy) musieliśmy
robić sami, na dwie raty, gdyż było do przeniesienia 100 kilo sprzętu.

 

No wiec już po dwóch tygodniach udało nam się przetransportować
niezbędne rzeczy.


Okazało się, że w ścianie Swachanda panują bardzo niebezpieczne warunki;
lawiniaste pola śnieżne pomiędzy stromymi fragmentami ściany. Mimo
ekspozycji zachodniej i słońca, które operowało nawet dość długo, śnieg
ten ze względu na niskie temperatury nie ulegał metamorfizacji. W nocy
temperatura spadała poniżej -30 stopni, w dzień cały czas było sporo
poniżej zera.

 

Przyczyną poważnego zagrożenia lawinowego były więc opady
śniegu — średnio co dwa dni oraz niskie temperatury i silny wiatr
tworzący sprasowane poduchy.


Po dokładnym przeanalizowaniu sytuacji stwierdziliśmy, że działanie
w takich warunkach wiąże się ze zbyt dużym ryzykiem.
Nie poddaliśmy się od razu, lecz udaliśmy się na rekonesans do doliny,
z której wiedzie normalna droga na Swachanda.

 

Nasze obawy potwierdziły się; droga normalna nie przedstawiająca
trudności technicznych była również w tych warunkach bardzo niebezpieczna
ze względu na zagrożenie lawinowe.

 

Wielka szkoda, że warunki nie pozwoliły nam na wspinaczkę, gdyż
fizycznie
czuliśmy się silni jak nigdy — to dzięki bardzo dobrej i długiej
aklimatyzacji.

 

Mamy bardzo ciekawe zdjęcia nowych, pięknych celów wspinaczkowych.


Mieliśmy fajną przygodę; dwa razy z rzędu około północy odwiedziła nas
śnieżna pantera. Na szczęście była pokojowo nastawiona, tylko może trochę
zdziwiona, że na tym odludziu ktoś mieszka oprócz niej. W promieniu
25 kilometrów od naszego obozu w Swachand Glacier nie było żywej duszy.

 

Po naszym powrocie do kraju prześlę szczegółowe sprawozdanie wraz
ze zdjęciami.


Bardzo dziękujemy za wsparcie: PZA, Fundacji Jerzego
Kukuczki
Fundacji imienia Anny Pasek.


Pozdrawiamy!

 

Wojtek Kozub

Partnerzy