Rafał Fronia nadaje z bazy: „W bazie Zimowej Wyprawy PZA na Broad Peak nastała ostatnia faza. Teraz nic już nie oddziela nas od szczytu. Tylko pogoda. Tylko?
Właśnie wróciliśmy z obozu 3 położonego na wysokości 7200 m npm. Załamanie pogody, potężny, wiejący z prędkością bliską 100 km/h wicher uniemożliwił nam próbę ataku szczytowego.
Nadzieja Zamarza Ostatnia, wszystko już było. Zebraliśmy w dupę od góry i od drogi do niej, straciliśmy namioty obozów wysokościowych i sprzęt, wycofali się nasi koledzy, zostawiając tylko 7 uczestników w bazie, ale nadzieja zamarza ostania – i mamy nadzieję, iż niedługo polska flaga powieje zimą na ośmiotysięcznym szczycie w Karakorum. Wszystko jest przygotowane.
Otrzymane prognozy pogody są nieubłagane i jednoznaczne: minimum 7 dni w bazie, przy wichurze wiejącej blisko 100 km/h nie da się wejść na szczyt. Cóż więc u nas się dzieje?
Dziś przeorganizowaliśmy mesę. Nowa lodowo – kamienna podłoga została pokryta pianką, dzięki temu możemy mieć wyższą temperaturę (ze zgrozą patrzymy na ubywające butle z gazem i kanistry z naftą, które służą do ogrzewania), podliczamy zapasy: beczki pełne zamarzniętych na kość puszek, kapusty, mięsa, liofilizatów, wszystko to musimy posegregować by nie zabrakło (jaja już są reglamentowane – mamy je co drugi dzień).
Powstaje nowa książka o Koronie Ziemi autorstwa Artura Hajzera, którą kierownik czyta nam prosząc o opinie i uwagi, nikt z nas nie sądził, że każda z tych gór ma tak bogatą historię, historię ludzi, państw i zdarzeń, każdy kto kocha Góry musi ją przeczytać.
Czekamy, czas wypełnia nam doktor badaniami wydolnościowymi, a my sami ścieramy karty i szlifujemy szachownicę, maile z informacjami pogodowymi wciąż bez zmian – wpatrujemy się w zbocze góry szukając naszego okna pogodowego – naszej szansy na sukces. A tu tylko śnieg, łopocąca na wietrze flaga i podnoszone sztormem chmury lodowego pyłu przesłaniającego szczyt.
A ponieważ nie ma pogody na wspinanie się wysoko – wspinamy się nisko. W pobliżu bazy jest potężne pole lodowych wież, na których trenujemy. Ostrzymy raki i czekany, gdyż lód zimą w Karakorum jest twardy jak szkło i tak samo kruchy. Wspinanie się w nim to nie to samo co Lodospad Kurtyki w Tatrach – tu dziaba nie siada, lecz rozpryskuje lód, a raki odłupują wielkie lodowe tafle, które lecą w dół na partnerów.
Czekamy też na dostawę, w naszym kierunku wyruszyła z Ascole trójka tragarzy. Niby nic, ale czy dojdą to wielka niewiadoma, przed nimi 100 km lodowca, zasypanych śniegiem szczelin i lodowe labirynty – a niosą oni nowy agregat prądotwórczy, który ma zastąpić naszą szwankującą Hondę (i ponoć mają butelkę coca coli).
Pozdrawiamy ciepło,
Rafał Fronia”
Więcej na http://polskihimalaizmzimowy.pl/