Komentarz Zarządu PZA w sprawie informacji prasowych dotyczących tragedii na Broad Peak
Zarząd Polskiego Związku Alpinizmu wyraża swoje ubolewanie z powodu szeregu pomówień, nieuprawnionych sądów czy też zwyczajnych nieścisłości, które pojawiają się w mediach w związku ze sprawą tragedii na Broad Peak, w której po pierwszym zimowym wejściu na ten ośmiotysięcznik, podczas zejścia zginęło dwóch himalaistów, Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski. Niestety padają one także z ust himalaistów, którzy przy swoim doświadczeniu – a nim uzasadniają swoje prawo do wypowiedzi – powinni rozumieć specyfikę wypadków wysokogórskich i trudność ich wyjaśniania. Uszanujmy pracę powołanego przez PZA Zespołu ds. wypadku na Broad Peak, który pracuje nad raportem w tej sprawie. A mówiąc o etyce w górach, zachowajmy ją też na co dzień.
Szczególnie potępiamy postawę Ryszarda Gajewskiego, którego wypowiedzi zawarte w wywiadzie dla portalu off.sport.pl (Dominik Szczepański, „Ryszard Gajewski o Broad Peaku: Katastrofa moralna w cieniu tragedii”, 13 czerwca 2013 r.) są dla nas bolesne i czynią szkodę polskiemu himalaizmowi i całemu górskiemu środowisku. Wypowiedzi te nie zostały przez autora wywiadu w żaden sposób skonfrontowane ze stanowiskiem PZA. Ponieważ pojawia się w nich sporo zarzutów, czujemy się zobowiązani do sprostowania najbardziej krzywdzących i absurdalnych spośród nich.
Ryszard Gajewski próbuje zdyskredytować powołany przez nas Zespół, zarzuca jego członkom, bądź to nadmierną ugodowość, bądź też brak wiedzy w zakresie himalaizmu zimowego czy też w ogóle poważnego himalaizmu sportowego. Protestujemy wobec prób postponowania przez Ryszarda Gajewskiego osób, cieszących się niezaprzeczalnym autorytetem w środowisku wspinaczkowym. Zarząd PZA powołał Zespół, w którego skład weszły osoby mające wieloletnie doświadczenie wysokogórskie, w tym przede wszystkim himalajskie. Warto podkreślić, że Piotr Pustelnik jest laureatem nagrody Fair Play przyznanej przez Polski Komitet Olimpijski, w konkursie tym został też wyróżniony Bogdan Jankowski.
Zarząd procedował sprawę powołania członków Zespołu w sposób uczciwy i otwarty. Warunkiem koniecznym, jaki spełnić musieli kandydaci były bezstronność i obiektywizm względem uczestników wyprawy.
To właśnie było powodem, dla którego Ryszard Gajewski do składu Zespołu powołany nie został, mimo wielokrotnego zgłaszania i rekomendowania przez siebie własnej kandydatury, czy wręcz prób nacisku w tej kwestii na członków Zarządu PZA. Ryszard Gajewski wielokrotnie jednoznacznie negatywnie wypowiadał się publicznie na temat zakresu odpowiedzialności i nawet intencji poszczególnych uczestników wyprawy. Artura Hajzera – pomysłodawcę i spiritus movens programu PHZ niesłusznie oskarża o próbę wywierania nacisków na PZA w kwestii składu Zespołu ds. Broad Peak. Gajewski nie omieszkał snuć pierwszych domysłów na temat przyczyn tragedii już kilka dni po niej na łamach prasy, co było naszym zdaniem wyjątkowo niestosowne i dyskwalifikujące dla potencjalnego eksperta. W opinii Zarządu PZA wobec braku obiektywizmu Ryszard Gajewski nie mógł w ocenie wypadku spełniać roli członka zespołu, badającego przyczyny wypadku.
Nie jest również prawdą, że Zarząd PZA nie proponował udziału w składzie Zespołu himalaistom zimowym. Propozycje te zostały złożone, zarówno Januszowi Gołębiowi, jak i Maciejowi Pawlikowskiemu, którzy jednak nie zdecydowali się na pełnienie tej misji.
Wspomniany wcześniej wywiad dla portalu off.sport.pl zawiera szereg nieścisłości, przekłamań, Ryszard Gajewski przeczy kilkakrotnie sam sobie.
„Zresztą Janusz Gołąb (pierwszy zimowy zdobywca Gaszerbruma I – przyp. PZA) nie uważa, aby wejście w zimie było jakimś strasznym koszmarem, ja uważam po Manaslu podobnie.” – mówi w jednym miejscu R. Gajewski. Tymczasem jeszcze przed tragedią, tuż po zdobyciu Broad Peak, 5 marca br. w wywiadzie dla RMF FM stwierdza on odwołując się do swojego doświadczenia z himalaizmem zimowym:
„Na pewno są wykończeni, wychłodzeni, bo temperatury, tam u góry są koszmarne. Ja już się po tej wyprawie nie zdecydowałem jechać na następną, bo po prostu miałem dość.”
Jedynym dowodem na spekulacje, że Adam Bielecki celowo wyłączył przed zejściem ze szczytu radiotelefon jest przyznanie się przez Ryszarda Gajewskiego do stosowania takiej praktyki w czasach własnej aktywności himalajskiej: „Z Jurkiem Kukuczką w 1980 r., kiedy szliśmy nową drogą na południowej ścianie Everestu, stosowaliśmy podobne zagrania. Kierownik Andrzej Zawada wołał nas przez radio, a my nie mieliśmy ochoty z nim rozmawiać, bo akurat walczyliśmy w ścianie na wysokości 8200 m, w dużych trudnościach. Wieczorem w namiocie tłumaczyliśmy: Andrzej radio się zepsuło, przestroiło, baterie siadły.”
Ryszard Gajewski dyskredytuje też młodych himalaistów oraz wyprawy unifikacyjne na ośmiotysięczniki, które prowadzą drogami normalnymi. Uważa je za cele co najwyżej dla wysokogórskich turystów, nie dla chcących zdobyć doświadczenie młodych himalaistów. Zadziwia tu amnezja Gajewskiego, który kilka lat temu poprowadził wyprawę na Dhaulagiri, która na „turystycznej” drodze na ten ośmiotysięcznik nie odniosła sukcesu.
Uważamy więc, że tego typu głosy szkodzą polskiemu himalaizmowi przyprawiając mu fałszywą gębę, dyskredytują jego osiągnięcia oraz wywołują poważne podziały w środowisku górskim. Wszelkie próby nacisku czy podgrzewania atmosfery w mediach niepoparte merytorycznymi argumentami, nastawione jedynie na wywołanie szumu oraz osiągnięcie sobie tylko wiadomych celów uważamy w kontekście tragedii na Broad Peak za wysoce niestosowne. Zwłaszcza jeżeli dokonywane są one przez ludzi ze środowiska górskiego. Zarząd PZA stanowczo potępia takie praktyki, apeluje o zachowanie taktu i umiaru w komentowaniu tej wyjątkowo bolesnej i trudnej dla nas wszystkich sprawy.