Po rozmaitych perypetiach z kontuzją kolana, niepogodą i niszczeniem
obozów przez lawiny, przyszedł czas na akcję szczytową.
Oto fragmenty kilku wiadomości SMS, zamieszczanych przez Jacka na swoim
blogu:
29 lipca, godz. 15:01
Ruszam, szturm powinien zająć 56 dni, a dzień szczytowy przypadnie
na 23 sierpnia. Startuję z Irlandczykiem, za nami idzie 4-ch niedobitków
z wyprawy komercyjnej, potem grupa Rosjan.
30 lipca, godz. 15:22
Puściłem „westów” przodem: zastartowali pomiędzy pierwszą a szóstą,
wychodząc po godzinie ósmej liczyłem, że będą na tyle daleko, by nie słać
kamieni.
Przeliczyłem się do obozu I doszedłem po 3,5-godzinnym ostrzale
kamieni,
ale dopiero w obozie kataklizm: cała nasza piątka w potężnej lawinie,
jakby ktoś strzelał do nas z broni maszynowej!
30 lipca, godz. 15:37
Idący na przedzie poruszył wielki blok. Gdy wycie pocisków ustało,
jeden z „westów” Gerard McDonnell zatacza się, twarz zalana
krwią. Opuszczamy go niżej,
bandażujemy i wio
do bazy! Zjeżdża z nim dwóch krajanow wystarczy,
bo im więcej ludzi, tym więcej kamieni. Zostaję z roztrzęsioną Szwajcarką
(stała w samym centrum). Przycupnęła pod skałami, a ja przemykam się
do obozu I. Co parę minut walą kamienie. Przypinam do siebie resztki
namiotu i ściągam z ostrzału. Czekamy do nocy.
Grupa Jacka w obozie I na Żebrze Abbruzzi. Fot. Wilco van Rooijens
31 lipca, godz. 17:16
Helikopter przewiozl rannego do wojskowego szpitala. Przedarliśmy się
z Banjo do obozu II. Dosłownie przedarliśmy: jeden nadstawiał uszy
i oczy,
a drugi darł do góry do nastepnego bezpiecznego miejsca, ile sił w płucach.
Dwie fale nas nakryły o 12 m (?). Trudno zapomnieć wirujący nad głową
telewizor. Dostałem w pierś, szczęśliwie kamień był nieduży: ucałowałem go
na szczęście, ku przerażeniu Banja. Ruszamy po północy do obozu III,
ba pomysł jest na 7800 i następnie
Zniszczony obóz II. Fot. Wilco van Rooijens
1 sierpnia, godz. 18:19
Góra jest cwana: w nocy zaserwowała nam śnieg i wiatr,
w dzień wiatr
i whiteout, widać najwyżej na 20 m. Martwię się o Banjo szedł
do obozu III
aż 9 godzin 2 razy dłużej ode mnie. Pogoda dziwna: niebo zaciagnięte,
prószy śniegiem, ale wiatr ucichł. Wraz z Banjem doszedł Holender Wilco.
Ruszamy o świcie do obozu IV, krótki rest i Bóg da
2 sierpnia, godz. 00:01
Góra broni się: śnieg i chmury, wiatr cichnie. Napieram jutro
do obozu IV (7900 m),
i o północy z 2 na 3 siepnia (godz. 21:00 w Polsce) ruszamy we dwóch
lub trzech. Do przejścia najtrudniejsze miejsce na 8200 m.
Źródło: www.blogk2.com