Jako pierwsi bazę opuścili Janusz Adamski, Tomasz Kobielski, Jura Jermaszek i
Bogusław Ogrodnik. W południe w drogę wyruszyli Martyna Wojciechowska
i Dariusz Załuski.
Dlaczego dopiero w południe? 13-go nic nie jest proste i ta reguła
potwierdziła się również w sobotę. Gdy Martyna spakowała już plecak,
potknęła się przed namiotem, upadła i uderzyła głową o skałę. Cały obóz
zamarł, bo Martyna przez chwilę nie podnosiła się. W końcu wstała
i uśmiechnęła się. Nad lewym okiem pojawiło się otarcie, a chwilę później
guz, który zaczął sinieć. „To limo na szczęście” uznała organizatorka
wyprawy, przyłożyła do skroni lód, i jak gdyby nigdy nic, ukończyła
przygotowania do wyjścia.
Lodospad o tej porze dnia był szczególnie niebezpieczny.
Na szczęście wszyscy wspinacze dotarli do namiotów cało i zdrowo.
W jedynce są Bogusław Ogrodnik, Martyna Wojciechowska i Darek Załuski,
a w dwójce Janusz Adamski, Tomasz Kobielski i Jura Jermaszek.
W niedzielę obydwa zespoły połączą siły w obozie II i razem spędzą
w nim noc.
Co czują polscy wspinacze przed atakiem na szczyt?
„Jeżeli uda mi się wejść na Everest, to będzie mój czwarty
ośmiotysięcznik,
więc lekka trema jest” tłumaczy Załuski.
Wojciechowska: „Właściwy atak zacznie się dopiero za kilka dni,
ale już teraz jestem zdenerwowana. Rozpoczął się proces, na który
czekałam wiele, wiele lat życia i przez ostatnie dni, aklimatyzując się
na górze.”
Źródło: www.mounteverest.pl.