Tempo wspinaczki było bardzo dobre – ponad 100 metrów na godzinę. Wcześniejsze wiatry sprawiły, że podłoże było twarde – nie istniał problem torowania. Pomimo sprzyjających warunków, zimno powodowało, że wspinacze nie byli w stanie wykonać żadnych, choćby drobnych czynności, takich jak poprawienie czapki, chustki, ogrzewaczy w butach czy rękawiczkach.
OPIS ATAKU SZCZYTOWEGO.
Adam Bielecki i Janusz Gołąb osiągnęli obóz trzeci (obóz szturmowy na wysokości 7040 m n.p.m.) 8 marca o godzinie 14:00. Było to o jeden dzień za późno, bowiem 8 marca miał być dniem ataku szczytowego ze względu na bardzo dobrą prognozę pogody. Niestety, dzień wcześniej bardzo silny wiatr o sile 80 km/h pokrzyżował te plany, zespół nie dotarł do obozu trzeciego i zmuszony został do wycofania się do obozu II na wysokości 6450 m n.p.m.
9 marca według prognoz pogody warunki miały być bardzo dobre, ale tylko do godziny 12:00. W nocy z 8 na 9 marca była pełnia księżyca, dlatego zespół zdecydował się zaatakować szczyt nocą. Adam i Janusz wyszli do ataku z obozu III o północy. Było to wbrew regułom zimowego wspinania, jednakże temperatura nie była rekordowo niska – termometr w obozie III wskazywał „tylko” minus 35C (a nie minus 46C) co oznacza, że temperatura odczuwalna na ciało wynosiła minus 53C (a nie minus 67C).
Dopisało szczęście! Wiał bardzo słaby wiatr. Tempo wspinaczki było bardzo dobre – ponad 100 metrów na godzinę. Wcześniejsze wiatry sprawiły, że podłoże było twarde – nie istniał problem torowania. Pomimo sprzyjających warunków, zimno powodowało, że wspinacze nie byli w stanie wykonać żadnych, choćby drobnych czynności, takich jak poprawienie czapki, chustki, ogrzewaczy w butach czy rękawiczkach. Płyn w tak zwanych Camel bagach (noszonych pod puchowym kombinezonem) zamarzł i himalaiści stopniowo się odwadniali. Nie byli też w stanie wyjąć, odkręcić i zjeść żeli energetycznych. Pozostało im skoncentrowanie się na jak najszybszym wspinaniu się do góry.
Dotarli na szczyt o godzinie 8:30 rano. Nie byli w stanie wyjąć z plecaka polskiej flagi, ani zrobić szczególnie atrakcyjnych zdjęć , niemniej jednak wykonali niezbędną dokumentację fotograficzną.
Adam na szczycie
Ze względu na brak śniegu warunki techniczne wejścia były dość trudne i zejście zapowiadało się niebezpiecznie. Sprzyjające warunki pogodowe miały trwać zaledwie do południa, dlatego zejście ze szczytu zaczęło się niezwłocznie po jego osiągnięciu. Zdobywcom zależało na tym, by jeszcze tego samego dnia zejść jak najniżej, to jest poniżej 7000 m n.p.m. – bezpośrednio do obozu II, gdzie oczekiwał ich kierownik wyprawy Artur Hajzer i Pakistańczyk Shaheen Baign.
Widok ze szczytu Gasherbrum I na K2 i Broadpeaki
Plan został zrealizowany. Adam i Janusz dotarli do obozu III około godziny 14:00 i po krótkim odpoczynku kontynuowali zejście. Poniżej obozu III był ciąg lin poręczowych ( w Kuluarze Japońskim), umożliwiający szybkie zjazdy, dzięki czemu obaj dotarli do obozu II (6450 m n.p.m.) o godzinie 17:00. Zjazdy odbywały się już przy bardzo złej pogodzie i silnym wietrze, kilkugodzinne okno pogodowe zamknęło się
Kolejnego dnia, to jest 10 marca, himalaiści szczęśliwie donieśli sukces do bazy.
Janusz po zejściu do bazy
Więcej zdjęć w galerii wyprawy na polskihimalaizmzimowy.pl