Siedzimy wszyscy już trzeci dzień w bazie. Wokół okropna pogoda, pada deszcz ze śniegiem! Deszcz powyżej 5 tysięcy metrów, dziwne zjawisko na tej wysokości, ale ponoć w Karakorum nie takie rzadkie. Jedyną wątpliwą zaletą jest fakt, że nie zasypuje nam bazy świeżym śniegiem, tylko wszystko od razu topnieje.
Mamy nad nami jakiś ciepły front, który skutecznie psuje pogodę w rejonie K2. Według prognoz może poprawi się po 34 sierpnia, więc cierpliwie czekamy, nic innego nie jesteśmy w stanie zrobić.
Jeszcze kilka dni temu wszyscy byliśmy podekscytowani próbą ataku. Podzieleni na dwie grupy, które wyszły z bazy 24 i 25 lipca zmierzaliśmy w kierunku szczytu. Pierwsza grupa miała atakować 27 lipca, w niej Kinga, Tamara i Darek. Reszta ekipy, z przystankiem w obozie trzecim planowała atak 29 lipca, już po zejściu pierwszej trójki. Niestety już 26 było wiadomo, że ewentualne szanse ma tylko pierwszy zespół. Prognoza rokowała tylko na wejście 27, później pogoda gwałtownie się zmieniała. Zapowiedź silnego wiatru i opadów na 29 zatrzymała drugi zespół w połowie drogi w górę. Zeszliśmy do bazy i obserwowaliśmy poczynania Kingi, Tamary i Darka. Niestety 26 dotarli z powodu wiatru zbyt późno w rejony obozu czwartego. Rozstawili namioty w tzw. niższej czwórce, około godziny przed ramieniem K2. Podjęli decyzję o zejściu następnego dnia. Pogoda nie była taka, jak mówiła prognoza, wiec próba wejścia na szczyt mogła być zbyt ryzykowna. Liczymy, że pogoda niebawem się poprawi. U góry pada śnieg i oblepia skały. Jeśli będzie tak jeszcze przez kilka dni, może skończyć się to poważnym zagrożeniem lawinowym na naszej drodze. Droga do jedynki po opadach to zawsze loteria. Trzeba będzie poczekać dzień, dwa, aby spadły lawiny i dopiero można będzie działać. Liny poręczowe znów pod śniegiem do wyrywania lub do naprawy, droga na nowo do przetorowania. Łatwo nie będzie, ale duch w zespole ciągle jest!
Tomek Kobielski