Polska ekipa jest już w komplecie w obozie IV na Przełęczy Południowej.
Jako pierwszy, po sześciu godzinach (bez tlenu), dotarł tam Janusz Adamski
i zaczął rozstawiać namiot.
Niedługo po nim zjawili się Martyna Wojciechowska, Dariusz Załuski
i Tomasz Kobielski (na tlenie, szli 5 i pół godziny). Bogusław Ogrodnik
(na tlenie) i Jura Jeremaszek (bez tlenu) dołączyli do ekipy dwie godziny
później.
„Droga minęła bardzo dobrze. Na przejście z trójki do czwórki
dawaliśmy
sobie osiem godzin, a przeszliśmy w pięć i pół. Tlen rzeczywiście bardzo
dużo zmienia, czułam się rewelacyjnie. A jeszcze rano byłam
tak zdenerwowana,
że nic nie jadłam, nic nie piłam. Teraz mam wrażenie, że denerwowałam się
zupełnie niepotrzebnie, bo czuję się świetnie, a droga wcale nie była
tak trudna, jak myślałam” — mówi Martyna.
Jako ostatni do czwórki przyszli trzej Szerpowie (szli
aż z dwójki),
więc ekipa sama musiała poradzić sobie z rozstawieniem namiotów.
Konieczne okazało się wypożyczenie gazu i kuchenek od innych ekip,
gdyż cały zapas nieśli ze sobą Szerpowie. „Minęliśmy ich po drodze.
Zdziwiłam się, myślałam, że nawet bez tlenu będą szybsi, a przyszli
kilka godzin po nas” — mówi Martyna.
Po odpoczynku w namiotach ekipa wyruszy w dalszą drogę,
aby szczyt
Everestu osiągnąć w czwartek w południe (w Polsce będzie wtedy ranek).
Źródło: www.mounteverest.pl
