wróć
Polski Związek Alpinizmu

Krakowianie w Kirgistanie

Opublikowano: 6-11-2006; 14:16 przez mteg

W tym samym okresie co wyprawa śląska, w wielkościanowym rejonie doliny
Kara-su w Pamiro Ałaju działał zespół wspinaczy krakowskich w składzie
Łukasz Depta i Wojciech Kozub.


Dolina oferuje wspinanie na ścianach o wysokości od 400 do 1200 metrów
w granitowej skale, przeważnie dobrej jakości. Pomimo tego, że najbardziej
popularne zachodnie ściany szczytów Pik 4810, Asan, Usen oraz wystawiona
ku wschodowi Żółta Ściana pokryte są gęstą siecią dróg, rejon przedstawia
jeszcze spore możliwości prowadzenia nowych linii.


Dolina Kara-su.

Dolina Kara-su.


Tak samo, jak przy naszych wcześniejszych wyprawach na wschód,
podróż w warunkach azjatyckich, pomimo całego naszego ciągu w góry
przedłużyła się w stosunku do wcześniejszych założeń. Poczucie czasu
tutejszych ludzi, zupełnie inne od naszego europejskiego, często powoduje
rozgoryczenie u przybyszów z zachodu. Jako wizytujący już trzeci raz
państewko Kirgistan, dojazdową część wyprawy, czyli spotkania z żądnymi
„podarków” przedstawicielami władz, oraz wieczne pertraktacje
z właścicielami
środków transportu, tym razem mogliśmy odbyć zupełnie wyluzowani. Nabici
w butelkę pewnie o kilka razy za dużo, na koniec jeszcze po czterodniowym,
też niezbyt planowanym „miłym” trekkingu z worami, 9 sierpnia zakładamy
bazę na polance w dolinie Kara Su.


Przeprowadzony nazajutrz po dniu rehabilitacji, nareszcie
„na lekko” mały rekonesansik, potwierdza, że jak najbardziej trafnie
wybraliśmy miejsce na wakacyjną przygodę. „Czuję, że tu się nieźle
powspinamy” — to słowa Jurasa. Monolityczne, kilometrowych wysokości,
turnie, na razie trochę przytłaczają, więc w celach zapoznania się
ze specyfiką
rejonu, na rozgrzewkę wybieramy się z Wojtkiem na 400-metrową turnię
w masywie Asana. Wspinanie na „Sobace Asana” (nazwa ma szansę
się przyjąć), własnymi wariantami, estetycznie nas nie zachwyciło.
Sporo porostów i kruszyzny oraz zjazdy ze starego żelastwa w trakcie
schodzenia ze skądinąd pięknego widokowo wierzchołka, pozwoliły nam
wczuć się w nastrój wspinania w górach.


Sobaka Asana.

Czterystumetrowej wysokości północna ściana „Sobaki Asana”.
W tle Pik 4810 i Asan.


Trzy dni później, w ramach dalszego rozwspinania Wojtek
z Ołówkiem
pokonują skośną rysę Diagonalnaja, biegnącą pięćsetmetrową
Żółtą Ścianą.


Wykorzystując w dalszym ciągu sprzyjającą pogodę, w następnej
kolejności podejmujemy się z Wojtkiem próby poprowadzenia własnej linii.
Celem naszym staje się nienazwana turnia w masywie Piku Kara-su.
Według naszych
informacji, na jej 700-metrowej wschodniej ścianie nie poprowadzono,
jak dotąd, żadnej drogi.


Oposit to Asan.

Wschodnia ściana nienazwanej turni w masywie Piku Kara-su
z przebiegiem drogi Oposit to Asan.


Kluczowe zacięcie.

Kluczowe zacięcie.


Wspinaczka systemem zacięć i kominów przecinających środkową
połać
ściany, w litej skale i pięknymi formacjami, zajmuje nam jeden dzień.
Powstała droga ma 17 wyciągów a maksymalne napotkane trudności wyceniliśmy
na VI+. Po jeszcze 150 metrach
terenu II–IV, już w ciemnościach osiągamy
wierzchołek. Po mroźnym biwaku tuż pod wierzchołkiem, następnego dnia
z „poszumem siklaw” docieramy bezpiecznie w dolinę.


Topo.

Topo Oposit to Asan (Rys. Wojciech Kozub).


Pomimo coraz bardziej jesiennej aury, po kilku dniach odpoczynku
jako kolejny cel obieramy sobie 1000-metrową zachodnią ścianę Asana.


Zachodnia ściana Asana.

Zachodnia ściana Asana, prawym filarem biegnie
droga Alperina.


Droga Alperina, biegnąca prawym jej filarem, jest
jak dotąd jedną z niewielu linii na tej ścianie, posiadających przejścia
klasyczne. Dolne partie filara pokonujemy
Wariantem Amerykańskim, biegnącym
150-metrowej długości przerysą. Napotkane na drodze trudności osiągnęły
stopień VIII-. Po biwaku, podczas którego jesień objawiła
nam się
w postaci deszczu ze śniegiem, kolejnego dnia, po jeszcze dziesięciu
długościach
liny jak najbardziej wspinaczkowego terenu, w godzinach południowych
osiągamy wierzchołek.



Ostatnim wspinaczkowym akcentem wyjazdu dla naszego zespołu,
jest wspólna akcja z chłopakami ze Śląska
na Drodze Australijskiej
na zachodniej ścianie Asana. Po 2,5 dnia wspinaczki i oczekiwania
na wyjście słońca, mogącego wysuszyć nasze przemoczone przez deszcz rzeczy,
po pokonaniu 10 pięknych wyciągów, jesteśmy zmuszeni do odwrotu w dolinę.


Gdy chłopaki podejmują jeszcze ostatnią próbę na Żółtej Ścianie,
korzystając z ładnego dnia, wybieramy się na wycieczkę na pięciotysięczny
wierzchołek w masywie Piku Kara-su. Po pokonaniu ponad 2-kilometrowej
różnicy wysokości, wspinaczce w skale o konsystencji chałwy i kilku
bezskutecznych próbach przytwierdzenia do butów raków paskowych Ołówka,
możemy obejrzeć sobie niesamowitą panoramę Pamiro-Ałaju. Wygląda na to,
że góry te kryją w sobie jeszcze spore eksploracyjne możliwości.


Asan i Pik 4810.

Widok na zachodnie ściany Asana i Piku 4810 z drogi na Szczyt 5010.


6 września opuszczamy dolinę Kara-su i udajemy się na wakacje
od wspinaczkowych wakacji, nad słoneczne jezioro Issyk-Kul.


Łukasz Depta i Wojciech Kozub, członkowie KW Kraków, KS Korona
Kraków oraz
Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego dziękują za wsparcie finansowe
i medialne Polskiemu Związkowi Alpinizmu. W potrzebny sprzęt pomogły
zaopatrzyć się firmy: Polar Sport, Pathways Outdoor i Penetron.


Tekst i zdjęcia Łukasz Depta

Partnerzy