Jesteśmy po pierwszym wyjściu w góry. 24 stycznia zamierzaliśmy założyć obóz I. Pogoda była idealna: Słonecznie i mroźnie. Wyszliśmy całą piątką, na wszelki wypadek z dosyć lekkimi plecakami. Nie planowaliśmy zakładać poręczówek, wzięliśmy jednak 200 m lin spodziewając się, że sześciokilometrowy ice fall w warunkach zimowych może stanowić nie lada problem.
Wiatr do 10 km/h
temp. –20*C
zachmurzenie 100%
pułap chmur 6000 m.
bez opadów
W bazie tylko stare płaty śniegu i stare zaspy.
24.01. pokonywanie Ice fallu w kierunku obozu pierwszego
Jesteśmy po pierwszym wyjściu w góry. 24 stycznia zamierzaliśmy założyć obóz I. Pogoda była idealna: Słonecznie i mroźnie. Wyszliśmy całą piątką, na wszelki wypadek z dosyć lekkimi plecakami. Nie planowaliśmy zakładać poręczówek, wzięliśmy jednak 200 m lin spodziewając się, że sześciokilometrowy ice fall w warunkach zimowych może stanowić nie lada problem. Tak też się stało. Wszystko co słyszeliśmy o tym długim i męczącym technicznie lodospadzie okazało się prawdą. Były zawaliska, szczeliny, lodowe ścianki, ostre granie i wiszące nad głową seraki, końcowe plateau uległo całkowitemu zawaleniu być może miało tu ostatnio miejsce małe trzęsienie ziemi, albo też po prostu zawaliło się samo z siebie. W związku z powyższym, kluczyliśmy na lodowcu jak w labiryncie z duszą na ramieniu i nie osiągnęliśmy obozu I na 5900 mnpm.
Pokonywanie Plateau
Pokonaliśmy około 70 % drogi na lodowcu do wysokości ok. 5700 mnpm. Dalszą drogę uniemożliwiło nam gruzowisko zawalonego plateau, które mamy nadzieję pokonać w ciągu kilku dni. W drodze powrotnej do bazy, zaporęczowaliśmy trudniejsze odcinki, zużywając 150 m. liny. Zużyliśmy też 50 traserów, dla oznaczenia drogi. Pierwszej nocy po powrocie do bazy śniły nam się szczeliny i kruche lodowe mosty na ice fallu. Uczciwie mówiąc ten odcinek trasy w warunkach zimowych to istny horror. Trzeba być ciągle związanym i zachowywać dużą czujność. Na pewno nie będzie łatwo, jeśli spadnie śnieg i zasypie nasze ślady drogę wytyczać trzeba będzie na nowo. Trochę dostaliśmy po łapach.
Pozdrawiamy,
Agna, Artur, Adam i Janusz