W dniach 2331 sierpnia br. bawiła w Polsce grupa alpinistów japońskich, przybyłych z okazji 50-lecia zdobycia Noszaka w Hindukuszu Afgańskim,
w 1960 roku.
Przyjechali, by spotkać uczestników polskiej wyprawy, z którą spotkali się pod Noszakiem. Niestety, z polskiej wyprawy żyje jeszcze tylko 6 osób,
w tym jedna w USA, a stan zdrowia większości uniemożliwił im udział
w spotkaniach. Pobyt Japończyków w Polsce zorganizował Stanisław Biel, zlecając jego obsługę poleconemu biuru turystycznemu.
Powitanie na lotnisku. Trójka z Noszaka, od lewej: Toshiaki Sakai, Goro Iwatsubo i Stanisław Kuliński. Fot. Janusz Kurczab
Na lotnisku w Warszawie alpinistów japońskich powitał Stanisław Kuliński, uczestnik wyprawy z 1960 r., w towarzystwie Janusza Kurczaba.
W skład 15-osobowej grupy wchodzili wybitni himalaiści i działacze organizacji alpinistycznych Japonii, w tym dwaj zdobywcy Noszaka Goro Iwatsubo i Toshiaki Sakai, oraz Munetsugu Nieda, zdobywca Skyang Kangri
w 1976 r.
Japończycy zwiedzili Warszawę i Kraków z Wieliczką, byli także
w Pieskowej Skale. Stanisław Biel towarzyszył im w wyjeździe w Tatry. Wyjechali w sobotę na Kasprowy Wierch, na szczęście góry odsłoniły się. Następnie pojechali do Morskiego Oka, od Włosienicy dochodząc pieszo
do schroniska. Niestety nie było widoczności. Transportem schroniskowym zwiezieni zostali do Wodogrzmotów Mickiewicza, skąd doszli na nocleg
do schroniska w Roztoce. Pobyt w schronisku bardzo im się podobał.
W niedzielę rano udali się na spływ Dunajcem, pogoda dopisała.
Przemawia Toshiaki Sakai, tłumaczy Janusz Majer. Z lewej Stanisław Biel. Fot. Jan Weigel
Pensjonat w Harklowej, położony w lesie ponad wsią, prowadzony
od kilkunastu lat przez panią Akika Miwa, rodowitą Japonkę, był miejscem,
w którym zorganizowaliśmy spotkanie grupy japońskiej z uczestnikami polskich wypraw w Hindukusz. Ze strony polskiej jedynym reprezentantem wyprawy z 1960 roku był Stanisław Biel. Uczestniczyli w nim inni Polacy działający w Hindukuszu w latach 19621978, z Jerzym Walą, wybitnym znawcą Hidukuszu i Karakorum na czele. Pozostali to: Marian Bała, Wojciech Kapturkiewicz, Janusz Majer, Adam Trzaska, Jan Weigel oraz prof. Janusz Wojtusiak, który podczas trzech wypraw gromadził zbiory entomologiczne. Było także kilka osób z prasy i telewizji, w tym redaktorzy z agencji Kyodo News i z Tygodnika Podhalańskiego.
Od lewej: Goro Iwatsubo, Stanisław Biel, Michiro Nakashima, Munetsugu Nieda i Toshiaki Sakai. Fot. Jan Weigel
Do pensjonatu na koszarach harklowskich zostaliśmy wywiezieni samochodem terenowym. Po nas dotarli tam po odbytym spływie Japończycy. Spotkanie rozpoczęło się około 18-stej od pamiątkowego zdjęcia na zewnątrz pensjonatu. Stanisław Biel powitał naszych gości z Japonii, roli tłumacza podjął się Janusz Majer. Potem mówili po kolei obaj zdobywcy Noszaka, podkreślając koleżeńskość Polaków, wspomnieli nawet o wypożyczeniu im
na atak szczytowy altymetru i maszynki butanowej do gotowania. Bardzo interesująca była projekcja filmu Sergiusza Sprudina zrealizowanego
w czasie polskiej wyprawy, Japończycy też zostali tam pokazani. Wejście polskiej grupy na szczyt nakręcił Zbigniew Rubinowski na taśmie 16 mm. Jerzy Wala przekazał Japończykom mapę z zaznaczonymi szczytami zdobytymi podczas 62 polskich wypraw w latach 19601983 i opracowanie dorobku tych wypraw. Japończycy przekazali nam swoje wydawnictwa. Wojtek Kapturkiewicz nie miał już wiele czasu by opowiedzieć o swym tegorocznym wyjeździe
do doliny Mandaras w Hindukuszu, dokąd dotarł poprzez Tadżykistan.
Była już 20:30 Japończycy udali się na zasłużoną kolację, a my zjechaliśmy na dół i rozjechaliśmy się do domów.
Według informacji przekazanej przez Janusza Kurczaba, warszawiacy wyszli 30 sierpnia wieczorem po Japończyków na pociąg. Stanisław Kuliński, Janusz Kurczab i Andrzej Sobolewski spędzili z gośćmi z Japonii miły wieczór w hotelu, wspominając jeszcze inne górskie spotkania z nimi. Jak pisze Janusz: „Okazało się, że jeden z nich był kierownikiem sportowym wyprawy na Skyang Kangri, która sąsiadowała z nami pod K2 w 1976 roku. Nasze wyprawy nawiązały przyjacielskie stosunki. My im wódkę, oni nam smaczne żarcie
Szybko się uwinęli ze szczytem (podobnie jak onegdaj z Noszakiem) zdobyli go, a nam została po nich kupa zapasów. Dobrze pamiętają Wojtka Wróża, który z nimi wracał do Skardu, a ich lekarz (też był teraz w Polsce) leczył jego odmrożone paluchy”.
Nasi Japończycy szczęśliwie dolecieli do swej ojczyzny
i podziękowali za udany pobyt w Polsce i spotkania z nami.
Cytuję fragment listu Toshiaki Sakai do Stanisława Biela:
Barbara Morawska-Nowak