Robert Janik. Fot. Bogdan Jankowski, udostępnił Krzysztof Jankowski
ROBERT JANIK – wspomnienie
W niedzielę o 8.30 rano słyszę dzwonek telefonu, ale nie odbieram. Oddzwaniam parę minut po godzinie 9.00. No i tak jak się spodziewałem, niedzielny poranny telefon nie zapowiada nigdy dobrej wiadomości.
Zmarł Robert Janik, przez Jego znajomych nazywany Robcio. Miał 82 lata.
Robert to cała historia Grupy Tatrzańskiej GOPR, a potem TOPR. Pracując w zakopiańskim szpitalu został ratownikiem górskim.
Początkowo, od 1966 roku działał jako ochotnik, a w roku 1987 został ratownikiem zawodowym. Jego specjalizacja-chirurga, była nieoceniona przy każdej górskiej akcji ratowniczej. W roku 1991 został Zastępcą Naczelnika TOPR, a po dwóch latach Naczelnikiem TOPR i pełnił ją przez pięć kolejnych lat.
Był absolutnie rozpoznawalną osobą w Zakopanym, ale setki poszkodowanych w wypadkach tatrzańskich turystów i wspinaczy poznało Go niejako osobiście. Był też lekarzem wyprawowym kilku narodowych wypraw himalajskich. To zimowy Mount Everest i Kanczendzanga, ale i K2 oraz wyprawy do Peru, w Kaukaz i wyjazdy alpejskie.
W uznaniu swoich zasług Robert Janik został Członkiem Honorowym zarówno TOPR jak i Polskiego Związku Alpinizmu. Ja poznałem Robcia w czasie pamiętnej polskiej wyprawy na Mount Everest, zimą 1979/1980.
Robert, zawsze spokojny, stonowany, z nieco specyficznym poczuciem humoru potrafił rozładować każdą napiętą sytuację. Tych nie było wiele, ale optymizmu i wiary w sukces potrzebowaliśmy wszyscy. Pamiętam, jak w najgorszej pogodzie, kiedy nasza nadzieja na sukces malała, wystarczyło w czasie wspólnych posiłków spytać Robcia jak jest po góralsku woda.
Jego głośne zawołanie „woooda” z charakterystyczny góralskim zaśpiewem nieustannie nas bawiło i przywracało dobry nastrój. Znana też jest Jego słynne, skuteczne instruowanie Rysia Szafirskiego, gdy tłumaczył przez radiotelefon jak nastawić zwichnięty bark u Krzysia Żurka będącego w obozie na wysokości ponad 7000m.
Oczywiście wszyscy radośnie przeżywaliśmy nasz everestowski sukces, ale Ci uczestnicy nieco drugiego planu – Rysiek Dmoch i Robert Janik przeżywali to może nawet bardziej. Pamiętam też sytuację już w czasie zejścia z Bazy do Lukli. Trzy kilometry niżej przysiedliśmy przy bocznym strumieniu, pod skalną ścianką oświetloną słońcem, osłoniętą przed wiatrem.
Rozebrani, jedynie w bieliźnie, moczymy nogi w zimnej wodzie. Nachodzi Robcio, patrzy nas nas przez chwilę i mówi – „K…, ale piękna wystawa kości. Studentów medycyny można by uczyć anatomii”. No bo trzeba powiedzieć że każdy z nas schudł w czasie dwumiesięcznego pobytu w Bazie po dobre parę kilogramów. (Najchudsi po 5 -7 kg, ale rekordziści po ponad 15 kg. A przecież w bazie jedzenia było dużo i to całkiem dobrego.
Zapamiętamy Roberta jako człowieka przesympatycznego, pogodnego i życzliwego wszystkim z którymi się zetknął.
Robciu, jesteś jesteś, a jakoby już Cię nie było.
Cześć Twojej pamięci.
Leszek Cichy
Pogrzeb odbędzie się w środę 05 marca o godz.10.30 na Cmentarzu Parafialnym w Zakopanem przy ul. Nowotarskiej.
Robert Janik – fot_Ryszard Dmoch, udostępnił Michał Dmoch
Robert Janik opatruje uczestnika wyprawy, baza pod Everestem 1980. Fot. Bogdan Jankowski, udostępnił Krzysztof Jankowski