wróć
Polski Związek Alpinizmu
Aktualności > Aktualności - Szkolenie > Grupa Młodzieżowa w Riglos – relacja

Grupa Młodzieżowa w Riglos – relacja

Opublikowano: 22-12-2011; 17:36 przez mteg

24 listopada ruszyliśmy w czwórkę z Katowic w stronę Barcelony. Lot odbył się bez niespodzianek i zaledwie po 3h wylądowaliśmy w Hiszpanii. Przesiadka do auta i ciśniemy w stronę upragnionego Riglos. W głowach słońce, długie drogi i nadzieja, że puchówka w ścianie się nie przyda. Rano szybki podział na dwa teamy.

Krakowski, szybkościowy: Ja z Andrzejem oraz warszawsko- wrocławski, chilloutowy: Piotrek z Mateuszem. Pierwszy cel – Fiesta de los Biceps(270m, 7a). Droga niby to łatwa, niby to po klamach ale wyciąg 6c, znajdujący się w największym przewieszeniu i prawdopodobnie posiadający największą ilość zamagnezjowanych klam wymusił na nas zużycie sporej ilości energii. Mimo tego, droga została pokonana przez obydwa zespoły.

A.Marcisz ON na drodze Fiesta de laBisceps
{Ola Niemiec na drodze Fiesta de los biceps fot. A. Marcisz}

Kolejny dzień, kolejna droga. Ruszyliśmy na klasyk Riglos – Tucan Ausente (300m, 7a). I tutaj niestety okazało się, że nasze bicepsy, zmaltretowane dnia poprzedniego, nie podołały wyzwaniu. Czysto męski zespół poległ na wytrzymałościowym wyciągu. Szmajda stoczył godną walkę z zaplątanym ekspresem w daisy-ka i z głośnym krzykiem odpadł. Nasz zespół spisał się znacznie lepiej, gdyż to Andrzejowi przypadł ten wyciąg i mimo, że liny nie wystarczyło, przez co przez kilka metrów, ku mojej panice szliśmy na lotniej, to jednak daliśmy rade. Kolejny wyciąg miał być mój i nie będę tu owijała w bawełnę. Po ogromnej walce w przewieszce moje łokcie powędrowały ku górze i jedyne na co mnie było strać, to wydanie z siebie dramatycznego okrzyku tuż przed odpadnięciem. Chwilę wisiałam na linie, po czym niemrawo spojrzałam w dół na chłopaków i wydusiłam z siebie błagalne pytanie: „Andrzejuuu, to może Ty pójdziesz?”. I tak oto Tucan został pokonany w stylu Flash.

Pod wieczór, siedząc w schronisku, racząc się napojami z metalowych kubeczków doszliśmy do wniosku, że wspinanie trzeci dzień pod rząd nie przyniesie żadnych pozytywnych efektów, więc postanowiliśmy przeznaczyć ten dzień na resta, podczas którego mieliśmy zamiar podziwiać łodziaków napinających swe bicepsy na Fieście, gdyż właśnie dolecieli do nas z Polski. Jak się później okazało, chłopaki bezproblemowo pokonali polecaną przez nas drogę opisując ją jako „prawdziwe święto i uczta (dla) bicepsa. Tempo obrane przez Adasia na wyciągu za 6c jednoznacznie ukazało, że czuć lufę i przewieszenie.” J. Ciemnicki.

Następne dni obfitowały w same sukcesy. Zespół w składzie Adam- Kuba pokonał drogę La carnavala 300m 7a OS, natomiast ja wraz z Andrzejem dostąpilismy zaszczytu zrobienia pierwszego polskiego przejścia drogi Escoria Oriental 300m7a+, prowadząc wszystkie kolejne wyciągi na zmianę(6b, 6b+, 6b, 7a, 7a+,7a, 6b) w stylu OS i dopiero ostatni 6b, okazał się parametrycznym baldzikiem. Wzrost 158cm nie wystarczył i ostatecznie droga została pokonana w stylu Flash. Drugie polskie przejście należy do Mateusza i Piotrka, którzy cały czas deptali nam po piętach. Pierwsze trzy wyciągi oraz ostatni, pokonał Mateusz w pierwszej próbie, natomiast środkowe(7a,7a+,7a) również pokonane „od strzału” należą do Piotrka.

fot. ON chłopaki po zrobieniu wyciagu Wscori
{Mateusz Szmajda i Piotr Wierzyk po zrobieniu 6 wyciągu Escori fot. O. Niemiec}

Następny dzień miał być równie udany. Team łodziaków w składzie Adaś-Kubuś obrali za cel Opus Nigrum 7b+, Andrzej z Mateuszem stali się zespołem chilloutowym i uderzyli na Zulu Demente 7a+, ja z Piotrkiem- Al Capone 7b+. Ruszyliśmy z samego rana. Team mieszany był pierwszy pod ścianą. Szybkie losowanie kto idzie pierwszy i ruszyliśmy. Niestety, już na pierwszym wyciągu leciało wszystko zarówno spod nóg jak i rąk. Gdzieś w połowie dobiegły mnie krzyki Hiszpanów, że jest to nie chodzona droga, bardzo krucha i lepiej żebyśmy się z niej wycofali. Niestety już nie bardzo miałam wybór, wiec tocząc największą walkę swojego życia na 6c doszłam do stanu. Niewiele później Piotrek odpadał z kolejnymi wielkimi kamieniami na 2 wyciągu. I tym samym, „człowiek, który nie lata, jak coś to bierze blok”(jak sam siebie określił) zaliczył dwa konkretne loty, oraz wycof francuski. Styl „light and fast” w tym wypadku się nie sprawdził. Kruszyzna wzięła górę. Zadecydowaliśmy o wycofie i resztę dnia spędziliśmy w na ławeczce uroczej knajpki obserwując pierwsze polskie przejście Opus Nigrum 300m 7b+ przez Adasia i Kubę. Chłopaki wszystkie wyciągi(6b, 6b, 7a(+), 7b(+), 6b) prowadzili na zmianę.

Jakub Ciemnicki:

Droga zatrzymała nasz zespół dopiero na wyciągu za 7b, gdzie początkowy bald wymógł na Adasiu odnalezienie skutecznego patentu. Tak naprawdę jednak zaczęło się robić poważnie już na pierwszych metrach, kiedy okazało się, że skała zostaje w ręku, a obicie jest stosunkowo oszczędne (5-10 metrów odległości).

Adam Wójcik:

„Opus Nigrum” – 7b/c, nie wspominam dość ciekawie i nie polecam. Drogę zrobiliśmy stylem RP. Wspinanie po chyba najbardziej parchatej części tej pięknej skałki rigloskiej :). Przeloty również rozstawione ” rzetelnie” ale to chociaż motywowało żeby nie spadać tylko „grzać”… tak jak w hejszy (tam sie nie spada… tam się skacze).

Kolejny dzień zaowocował pokonaniem dwóch dróg(Guirles-Campos i El zulus demente) przez zespoły Andrzej- Szmajda i Piotrek-Ola. Tym razem my przez większość część wspinania słyszeliśmy dopingujące okrzyki naszych kolegów restujących w miasteczku. Niestety, wraz ze zmianą listopada na grudzień nasz skład wyjazdowy pomniejszył się o dwie osoby. Tymczasem łodziaki nieustannie cisnęli i tak 2 grudnia padło kolejne pierwsze polskie przejście- Popeye 250m 7c(6a+, 7a, 7b, 6c, 7c, 5)

AW:

Popeye’ę udało nam się zrobić OS. Jest to nowa droga z 2007 roku i zgadzamy się co do jej wyceny. Więcej nie zdradzę żeby przypadkiem nie popsuć kolejnych OS-ów, ale uznaliśmy z Ciemnym, że to bardzo ładna droga… i mimo, iż parę „piedr!!!”(kamieni) poleciało.. to jest ona dość lita. Mnie przyszło poprowadzić najtrudniejszy wyciąg za 7c i przyznam, że byłem szczerze zdziwiony i meeeega ucieszony, że udało sie go przejść w pierwszej próbie, mimo „limes’owej” walki na ostatnich przechwytach. Chyba ciągnący się ze wsi doping znajomych tak pomógł :).

JC:

5 wyciągów, z których każdy mógłby być osobną drogą typowo westową. Coraz bardziej wywieszająca się, po dobrych chwytach, aby na końcu wyciągu za 7c, z napompowaną kaczką, wbić się w balda, stanowiącego o wycenie. Droga estetyczna, a jednocześnie mało chodzona.

AW:

Może jeszcze słów kilka o regeneracji, która to miała miejsce w namiocie na parkingu. Riglos jest jedna z tych pięknych miejscówek gdzie spanie na dziko (przy zachowaniu kultury i zasad dobrego wychowania) jest dopuszczalne i chodź czasem temperatura w nocy spadała poniżej zera (co raz doprowadziło do zamarznięcia namiotu) to kimanie na parkingu jest bardzo komfortową opcją i serdecznie polecam :)… przy wspinaniu człowiek i tak się „wy…grzeje”.

Podczas całego wyjazdu zrobiliśmy następujące drogi:

Zespół Adam Wójcik- Jakub Ciemnicki

Visera – Fiesta de los biceps 7a, Flash 270 m

Pison – La carnavalada 7a, OS 300 m

Pison – Opus nigrum 7b+, RP(4 próba) 300 m

Visera – Popeye 7c, OS 270m

Visera – El zulu demente 7a+, OS 270 m

Zespół Andrzej Marcisz- Olga Niemiec

Visera – Fiesta de los biceps 7a, OS 270 m

Pison – Tucan Ausente 7a ,OS,1wyciąg Flash300m

Pison – Escoria Oriental 7a+OS, 1 wyciąg Flash 300m

Zespół Piotr Wierzyk – Mateusz Szmajda

Visera – Fiesta de los biceps 7a Flash 250m

Pison – Escoria Oriental 7a+ Flash 300m

Zespół Mateusz Szmajda – Andrzej Marcisz

Visera – El zulu demente 7a+ OS 270 m

Visera – Guirles-Campos 6c/7a OS 270 m

Zespół Piotr Wierzyk – Olga Niemiec

Visera – El zulu demente 7a+ Flah 270 m

Partnerzy