wróć
Polski Związek Alpinizmu
Aktualności > Aktualności - Wspinaczka wysokogórska > Relacja Krzysztofa Wielickiego

Relacja Krzysztofa Wielickiego

Opublikowano: 28-07-2006; 22:43 przez mteg

W informacji z 26 lipca zapowiedzieliśmy relację Krzysztofa Wielickiego
z zejścia z wierzchołka Gasherbrum II. Przedstawiamy jej skrót
za stroną www.himountain.pl.


Baza pod Gasherbrumami, 25 lipca 2006.


Tego dnia szczyt atakowało jeszcze czterech Hiszpanów z wyprawy
wojskowej. Oni wyszli z obozu III godzinę przed nami. A więc było nas
w sumie 9 osób. Na szczyt pierwszy wszedł Rafał Fronia w czasie
7,5 godziny!

Godzinę później byłem ja z Robertem, niedługo po nas Paweł Podsiadło
i dopiero po godzinie — słabiej zaaklimatyzowany Zbyszek Zimniewicz.
Wspaniałe widoki, zdjęcia i zejście. Janusz z Agnieszką
w tym czasie zeszli już do obozu III.


Ze względu na bezpieczeństwo schodziłem ostatni zaraz
za wolniejszym
Zbyszkiem. Jeden z Hiszpanów był trochę słabszy, jakby wyczerpany,
ale też chyba nie najlepszy technicznie, i na ostatnim trawersie ściany
szczytowej, podczas zejścia, spadł na moich oczach ok. 100 m.
Na całe szczęście
zatrzymał się w niecce, bo dalej były już tylko… Chiny.


Droga na G II i rejon wypadku.

Górne partie drogi na Gasherbrum II z wierzchołka Hidden Peak.
Kółkiem zaznaczono przybliżone miejsce wypadku


Moi towarzysze już zeszli, był tylko jeden z Hiszpanów,
który czekał na swojego kolegę na przełamaniu. Zostałem i ja. Po zbadaniu
Hiszpana stwierdziłem, że jego stan jest poważny. Próbowaliśmy namówić go
aby wstał i poruszał się, ale nie bardzo chciał. Narzekał na kark i głowę.
Wtedy z dołu nadszedł też Mike Faris z kolegą (USA) i wspólnie
próbowaliśmy
coś poradzić. Było to na wysokości około 7600 m.


Skontaktowałem się z moją grupą, która doszła już do obozu IV.
Tam byli też dwaj Hiszpanie. Zaproponowałem, aby wzięli nasz namiot,
śpiwór, gaz, żywność (Hiszpanie swojego
zaplecza w obozie IV nie mieli) i wyszli na 7600, tak, by ranny miał
gdzie
przeczekać do rana na ewentualny transport. Poprosiłem też naszego
lekarza
— Pawła Podsiadło — aby wrócił na górę do poszkodowanego. Paweł podjął
marsz,
ale niestety, ze względu na wyczerpanie, do poszkodowanego nie dotarł.


Hiszpański doktor był w obozie I — i to on z tego miejsca
dalej kierował „akcją” i przekazał w górę niezbędne leki. Kiedy już
mieliśmy pewność, że akcja ratunkowa jest w toku, że z dołu podchodzą
hiszpańscy himalaiści i tragarze wysokościowi, i kiedy nabraliśmy
pewności,
że nic już więcej nie jesteśmy w stanie zrobić, pozostawilismy rannego
Hiszpana pod opieką jego kolegi i ruszyliśmy — ja na dół, a Mike Faris
w kierunku szczytu.


Dziś już wiadomo, że poszkodowany Hiszpan jest sprowadzany
poniżej obozu IV i wszystko powinno skończyć się dobrze.


Krzysztof Wielicki


Źródło: www.himountain.pl

Partnerzy