U nas trzeci dzień deszczu ze śniegiem, choć dziś rano było trochę słońca, by móc się suszyć i naładować akumulatory. Oczywiście na początku była wielka bitwa na śnieżki, bo w nocy spadł ciężki mokry śnieg. Parę osób zdążyło się wykąpać.
Być może jutro wyjdzie pierwszy zespół do obozu I, potem dalej i wyżej, aż do założenia obozu 4 na wysokości około 7400 m, który będzie obozem startowym do ataku na szczyt.
Jarek Gawrysiak, po akcji w obozie I (C1).
Nie wiemy ile napadało wyżej, być może spodziewany wiatr od piątku zamieni nam ten śnieg na tzw. betony. Musimy się też liczyć z wyrywaniem poręczówek spod śniegu, co jest bardzo męczące.
Kuluar.
Robi się też mało czasu, więc być może będziemy musieli przesunąć rezerwacje powrotne kilku osobom o kilka dni
Na froncie kuchennym wyraźna poprawa: na lunch było dużo frytek prawdopodobnie duże ziemniaki przyniosła obsługa Amerykanki są z tej samej agencji, która obsługuje nas.
Rafał Fronia i Artur Hajzer na trawersie przed uskokiem.
Doniesiono też z dołu specjalnie zamówione świeże mango i limonki do herbaty. Tak więc full wypas aż drżymy z niepokoju co nas czeka na kolację.
Póki co, zapowiedziała się z wizytą Amerykanka, więc szykujemy małą przekąskę w postaci polskiej kiełbasy suchej i chrzanu. Na razie jest bardzo w porządku, bo od razu zapytała o koszty udziału w poręczowaniu.
Wyprawy korzystające z poręczówek innych wypraw zwyczajowo uczestniczą w kosztach zakupu lin.
Ambona pod obozem III (C3).
Jedynka (obóz I).
Od lewej Robert Każmierski, Arek Grządziel i Marcin Kaczkan w jedynce (C1) po akcji.
Pola śnieżno-lodowe nad dwójką (C2).
Arek Grządziel (z lewej), Ola Dzik, Marcin Kaczkan.
Jurek Natkański