wróć
Polski Związek Alpinizmu
Aktualności > Aktualności - Polski Himalaizm Zimowy > Wstępne sprawozdanie Artura Hajzera Makalu 2011

Wstępne sprawozdanie Artura Hajzera Makalu 2011

Opublikowano: 18-10-2011; 12:18 przez mteg

Notatka kierownika wyprawy unifikacyjnej PZA na Makalu 2011 Artura Hajzera sporządzona na prośbę komisji medycznej PZA przed jej obradami w Podlesicach w październiku 2011 – krótka, pierwsza forma sprawozdania z wyprawy.

Wyprawa na Makalu założyła dwa obozy stałe:

  • obóz II na wysokości 6500 m n.p.m.
  • obóz III na wysokości 7350 m n.p.m.

i jeden obóz szturmowy w dniu ataku na szczyt na wysokości 7800 m. Baza wyprawy stała na wysokości 5600 m.

Wszystkie obozy były zaopatrzone w apteczki obozowe. Obóz III wyposażony był w tlen. Każdy uczestnik miał swoją apteczkę osobistą i swój radiotelefon. Wyprawa dysponowała dwoma telefonami satelitarnymi – jeden w bazie, a drugi z zespołami wspinającymi się ponad bazą.

Cała droga do obozu szturmowego została przygotowana i zabezpieczona bądź to linami poręczowymi, bądź gęsto ustawionymi traserami wbitymi nie rzadziej niż zasięg wzroku we mgle lub w odstępach nie większych niż 200 m.

Przed wyprawą uczestnicy odbyli całodniowe szkolenie medyczne, które prowadził dr Robert Szymczak.

Obowiązki p.o. lekarza wykonywał ratownik medyczny Maciej Stańczak.

Przed atakiem na szczyt wszyscy uczestnicy wyprawy spędzili obowiązkową noc aklimatyzacyjną na wysokości 7350 m.

Przed atakiem na szczyt odbyto 3 dniowy odpoczynek poniżej bazy (ze względu na wysokie położenie bazy) na wysokości 4500 m, w osadzie Yangmale Kharka.

Do ataku na szczyt wyruszono 24 września 2011 r. i tego dnia osiągnięto obóz II.

25 września nie osiągnięto obozu III ze względu na duży opad śniegu i zagrożenie lawinowe. Wycofano się do obozu II z wysokości 6700 m.

26 września przeczekiwano w obozie II

27 września pogoda poprawiła się, jednak postanowiono czekać na ustabilizowanie się warunków śnieżnych.

28 września osiągnięto obóz III.

29 września cztery osoby: Artur Hajzer, Maciej Stańczak, Adam Bielecki, Tomek Wolfart osiągnęli obóz szturmowy na wysokości 7800 m. ze względu na kopny śnieg w godzinach popołudniowych.

Zespoły spały w dwóch namiotach: Hajzer-Bielecki, Wolfart-Stańczak.

30 września o 2.00 w nocy wyruszono w kierunku wierzchołka. Maciej Stańczak zawrócił do obozu szturmowego z wysokości 8000 m o godzinie 8 rano.

Hajzer i Bielecki stanęli na szczycie ok. godziny 14.00, a Tomek Wolfart stanął na szczycie ok. 15.30.

Jako zabezpieczenie przed odmrożeniami wszyscy używali wkładek elektrycznych w butach, które w dniu ataku bardzo dobrze zdały egzamin.

Sprawy zaczęły się komplikować, kiedy Tomasz Wolfart nie wrócił na noc do obozu szturmowego i spędził biwak bez namiotu na wysokości 8200 m.

Wrócił do obozu szturmowego dopiero następnego dnia o godzinie 11.00, co spowodowało późne rozpoczęcia zejścia przez cały zespół. W efekcie nie zdołano dotrzeć do obozu III. Dotarł tam tylko Adam Bielecki, który wziął tlen i ruszył do góry w kierunku kolegów, ale ze względu na zmęczenie atakiem szczytowym nie dał rady wykonać tego zadania. Zostawił tlen w obozie III i zszedł do obozu II. (W obozie III w tym momencie nie było namiotu. Adam nie miał ze sobą namiotu. Radiotelefon Adama uległ w tym dniu awarii).

Pozostał trójka rozbiła niesiony przez siebie namiot w połowie drogi do obozu III na wysokości 7400 m. Namiot szturmowy Mountain Hardwear E25, jednowarstwowy, dwuosobowy stwarzał bardzo trudne warunki biwakowania. Gotowanie i „wypoczynek” były bardzo utrudnione. Kondycja wspinaczy pogorszyła się. Wezwano pomoc przez telefon satelitarny. Radiotelefony nie miały z tego miejsca zasięgu do bazy.

2 października pogoda bardzo pogorszyła się, wiał silny wiatr. Rozdmuchały się zawieje i dokuczliwe zamiecie. Spadła temperatura. W kopnym śniegu osłabiony zespół nie zdołał dotrzeć do obozu III. Dotarł tam tylko Artur Hajzer, który wziął tlen, zapas gazu i żywności i wrócił do kolegów, którzy poszli w międzyczasie „na skróty” i zeszli na rozległe plateau przełęczy Makalu La.

Oznaczało to, że rano trzeba było iść pod górkę. Było to bardzo trudne zadanie dla osłabionego zespołu. Wiał bardzo mocny wiatr. Tempo wspinaczki było bardzo powolne. W efekcie tego do obozu II dotarł tylko Artur Hajzer. Hajzer pozostawił za sobą dwójkę Wolfart, Stańczak, czując, że nie jest w stanie im już pomóc a droga była przetarta i niemożliwa do pomylenia. Był przekonany, że z pozycji obozu II jest w stanie więcej zrobić dla kolegów.

Maciej Stańczak i Tomasz Wolfart „złapali” jeszcze jedne biwak dosłownie 1,5 h drogi do obozu II – zaraz przed linami poręczowymi, które ubezpieczały trudny, stromy odcinek drogi.

Ze względu na nastromienie terenu nie udało się rozbić namiotu. Biwak odbywał się pod gołym niebem. Do poszkodowanych nie zdołał dotrzeć zespół ratunkowy – Kacper Tekieli i Adam Ciućka, którzy podeszli pod liny od dołu, ale ze względu na niską temperaturę wycofali się do obozu II. Adam Ciućka towarzyszył w końcówce dojścia do obozu II Arturowi Hajzerowi.

Wiadomo było, że tej nocy dochodzi z dołu do obozu II piątka ratowników-Szerpów, którzy mają dojść do poszkodowanych tej samej nocy. Doszli do nich dopiero nad ranem i tego samego dnia „dostarczyli” do bazy – 4 października.

5 października Stańczak, Wolfart i Hajzer odlecieli z bazy helikopterem do Kathmandu.

W mojej ocenie o odmrożeniach zadecydowały:

  • biwak Wolfarta w zejściu ze szczytu;
  • długie zejście w bardzo złych warunkach;
  • ostatni biwak bez namiotu.

Akcję ratunkową organizował i koordynował zespół w Polsce – Robert Szymczak i Jerzy Natkański.

  • Robert Szymczak sporządził na ten temat osobny raport, trzeba otwarcie stwierdzić, że Szymczak i Natkański uratowali Stańczakowi i Wolfartowi życie;
  • Raport medyczny też został sporządzony przez Roberta Szymczaka.
  • Wkrótce zostaną one opublikowane

Hajzer, Wolfart i Stańczak przebywają w szpitalu w Trzebnicy. Pomoc finansową dla Maćka Stańczaka, który jest w szczególnie trudnej sytuacji uruchomiła Fundacja Kukuczki.

Artur Hajzer, Trzebnica, 16.października 2011 r.

Partnerzy