W informacji z 26 lipca zapowiedzieliśmy relację Krzysztofa Wielickiego
z zejścia z wierzchołka Gasherbrum II. Przedstawiamy jej skrót
za stroną www.himountain.pl.
Baza pod Gasherbrumami, 25 lipca 2006.
Tego dnia szczyt atakowało jeszcze czterech Hiszpanów z wyprawy
wojskowej. Oni wyszli z obozu III godzinę przed nami. A więc było nas
w sumie 9 osób. Na szczyt pierwszy wszedł Rafał Fronia w czasie
7,5 godziny!
Godzinę później byłem ja z Robertem, niedługo po nas Paweł Podsiadło
i dopiero po godzinie słabiej zaaklimatyzowany Zbyszek Zimniewicz.
Wspaniałe widoki, zdjęcia i zejście. Janusz z Agnieszką
w tym czasie zeszli już do obozu III.
Ze względu na bezpieczeństwo schodziłem ostatni zaraz
za wolniejszym
Zbyszkiem. Jeden z Hiszpanów był trochę słabszy, jakby wyczerpany,
ale też chyba nie najlepszy technicznie, i na ostatnim trawersie ściany
szczytowej, podczas zejścia, spadł na moich oczach ok. 100 m.
Na całe szczęście
zatrzymał się w niecce, bo dalej były już tylko
Chiny.
Górne partie drogi na Gasherbrum II z wierzchołka Hidden Peak.
Kółkiem zaznaczono przybliżone miejsce wypadku
Moi towarzysze już zeszli, był tylko jeden z Hiszpanów,
który czekał na swojego kolegę na przełamaniu. Zostałem i ja. Po zbadaniu
Hiszpana stwierdziłem, że jego stan jest poważny. Próbowaliśmy namówić go
aby wstał i poruszał się, ale nie bardzo chciał. Narzekał na kark i głowę.
Wtedy z dołu nadszedł też Mike Faris z kolegą (USA) i wspólnie
próbowaliśmy
coś poradzić. Było to na wysokości około 7600 m.
Skontaktowałem się z moją grupą, która doszła już do obozu IV.
Tam byli też dwaj Hiszpanie. Zaproponowałem, aby wzięli nasz namiot,
śpiwór, gaz, żywność (Hiszpanie swojego
zaplecza w obozie IV nie mieli) i wyszli na 7600, tak, by ranny miał
gdzie
przeczekać do rana na ewentualny transport. Poprosiłem też naszego
lekarza
Pawła Podsiadło aby wrócił na górę do poszkodowanego. Paweł podjął
marsz,
ale niestety, ze względu na wyczerpanie, do poszkodowanego nie dotarł.
Hiszpański doktor był w obozie I i to on z tego miejsca
dalej kierował „akcją” i przekazał w górę niezbędne leki. Kiedy już
mieliśmy pewność, że akcja ratunkowa jest w toku, że z dołu podchodzą
hiszpańscy himalaiści i tragarze wysokościowi, i kiedy nabraliśmy
pewności,
że nic już więcej nie jesteśmy w stanie zrobić, pozostawilismy rannego
Hiszpana pod opieką jego kolegi i ruszyliśmy ja na dół, a Mike Faris
w kierunku szczytu.
Dziś już wiadomo, że poszkodowany Hiszpan jest sprowadzany
poniżej obozu IV i wszystko powinno skończyć się dobrze.
Krzysztof Wielicki
Źródło: www.himountain.pl