wróć
Polski Związek Alpinizmu

Ziemia Baffina 2017, M. Ogłodek, M. Raganowicz

Opublikowano: 31-05-2017; 19:43 przez Jolanta Głowacka

Sprawozdanie z wyprawy na Ziemię Baffina.

Wyprawa na ziemię Baffina miała dwa cele: eksploracyjny i wspinaczkowy.

Cel eksploracyjny został częściowo zrealizowany – na tyle na ile pozwalały warunki potrzebne do przemieszczenia się skuterem śnieżnym. Cel wspinaczkowy nie został zrealizowany – z powodu nieodpowiednich warunków i jednocześnie braku czasu na kolejną zmianę rejonu.

Po swoim dotychasowym, samotnym pobycie w okolicy północnej części wyspy Scott, Marek rozpoznał panujące tam warunki i możliwości wytyczenia nowych dróg, rejon wydawał się nie dawać już możliwości prowadzenia nowych dróg w zaplanowanym okresie i bez konieczności wiercenia sporej ilości otworów. Po trzech dniach od mojego przyjazdu i dołączeniu do Marka, przewodnikom udało się do nas dotrzeć i przewieźć nas na południową stronę wyspy Scott. Przewodnicy odmówili jazdy w głąb fiordu Gibbs i Clark z powodu zbyt głębokiego śniegu i topniejącej górnej warstwy pokrywy lodowej, powodowało to zakopywanie sań i mogło doprowadzić do unieruchomienia pojazdów. W dniu naszego przejazdu padał śnieg i nie było dobrej widoczności, jednak w takich właśnie warunkach musieliśmy podjąć decyzję o wyborze miejsca na nową bazę. Wydawało nam się, że wypatrzyliśmy obiecującą linię i rozbiliśmy namiot. Poprawa pogody doprowadziła do gwałtownego wzroztu temperatury i bardzo częstego, samoczynnego spadania kamieni i niewielkich lawin w miejscu gdzie początkowo chcieliśmy się wspinać. Kolejne dwa dni przeczekiwaliśmy mgłę, która uniemożliwiła dojrzenie nawet 1/3 wysokości ścian. Mieliśmy coraz mniej czasu, nie było już mowy o wielodniowym wspinaniu, czy kolejnej zmianie rejonu.

Kiedy wreszcie warunki poprawiły się, dostrzegliśmy obiecującą linię na południowym cyplu wyspy. Ruszyliśmy z saniami wypakowanymi sprzętem, po kilku godzinach marszu dotarliśmy pod ścianę, ale z bliska okazało się, że lita skała zaczyna się dopiero w połowie drogi, poniżej szczeliny wypełnione są luźnymi głazami, raz po raz samoczynnie spadającymi wokół nas. Nieodpowiedniea ochrona oczu, sprawiła, że następnego dnia cierpiałam z powodu zapalenia oka, a to już całkowicie pogrzebało szanse na wspinanie w wyznaczonym terminie.

Mój pobyt został dodatkowo skrócony przez początkowe opóźnienia w liniach lotniczych i brak możliwości wylotu z Clyde River przez dwa dni, do Marka dołączyłam dopiero późnym wieczorem 3 maja. W drodze powrotnej przewodnicy przyjechali po nas dzień wcześniej, ponieważ zbliżało się pogorszenie pogody i groziło nam niezdążenie na powrotny lot.

Wszystko to złożyło się na brak możliwości zakładanego wytyczenia nowej drogi oraz dokładną eksplorację fiordu Gibbs i Clark.

Dziękujemy Polskiemu Związkowi Alpinizmu oraz Ministerstwu Sportu i Turystyki za wsparcie naszej wyprawy.

Magdalena Ogłodek i Marek Raganowicz

Partnerzy