wróć
Polski Związek Alpinizmu
Aktualności > Aktualności - Narciarstwo wysokogórskie > Patrol Lodowcowy (Patrouille des Glaciers)

Patrol Lodowcowy (Patrouille des Glaciers)

Opublikowano: 14-05-2014; 18:05 przez mteg

Patrol Lodowcowy (Patrouille des Glaciers) to kultowe zawody, jedyne w swoim rodzaju. Składają się z dwóch równoległych wyścigów odbywających się w dwóch różnych dniach. Pierwszy z nich rozpoczyna się nocą z wtorku na środę, a drugi z piątku na sobotę. Zawodnicy rywalizują na dwóch trasach: długiej: Zermatt- Verbier (dł. 53km; +3994m.; -4090m.), oraz krótkiej: Arolla- Verbier (dł. 27km; +1881m.; -2341m.). Startują o różnych godzinach: od 21-wszej do 3-ciej nad ranem.

Po raz pierwszy zawody zostały rozegrane w kwietniu 1943r. Startowało 18 zespołów, a tylko 2 doszły do mety. Na trzeciej edycji w 1949r. doszło do wypadku. Jeden z zespołów wpadł do szczeliny. To wywołało wiele kontrowersji w całej Szwajcarii. W tej sytuacji armia szwajcarska zrezygnowała z organizacji następnych edycji zawodów. Reaktywowano je dopiero w 1984r. Uczestnikami byli już nie tylko żołnierze szwajcarskiej armii, ale również przedstawiciele innych armii i cywile.

Patrol Lodowcowy jest bardzo trudny z kilku powodów: dużej wysokości (najwyższy punkt Tete Blanche 3650m.n.p.m.), pory zawodów- zawodnicy startują nocą i bardzo długiego dystansu- 53km. Żeby osiągnąć sukces, czyli ukończyć zawody potrzebna jest solidarność zespołu i wzajemna pomoc (fizyczna i psychiczna). Elementy te niestety powoli znikają ze skialpinizmu w związku z wprowadzaniem, krótkich, indywidualnych wyścigów. Rekord całej trasy został ustanowiony w 2010 roku przez szwajcarski zespół Florent Troillet – Martin Anthamaten – Yannick Ecoeur i wynosi 5 godzin 52 minuty i 20 sekund.

Po raz pierwszy próbę przejścia trasy podjąłem w 2008r wraz z Jackiem Czechem i Tomkiem Brzeskim. Żaden z polskich zespołów nie brał do tej pory udziału w Patrolu. Na edycji w 2008r., która była jednocześnie MŚ na długim dystansie w skialpinizmie oprócz nas były jeszcze dwa inne teamy z Polski (Jacek Żebracki – Szymon Zachwieja – Mariusz Wargocki oraz Grzegorz Bargiel – Jakub Brzosko – Andrzej Mikler). Brak wcześniejszych doświadczeń sprawił, że popełniliśmy błąd taktyczny zgłaszając się na start o godz. 3.00. Konsekwencją tego było przekroczenie limitu czasu pod Przełęczą Col de Riedmatten. Nasz los podzieliły także dwa pozostałe polskie zespoły. Była to ciężka lekcja pokory.

To co nie udało się w 2008 roku udało się dwa lata później, dwa polskie zespoły po raz pierwszy ukończyły Patrol. Byli to: Jacek Żebracki – Andrzej Bargiel – Mariusz Wargocki oraz Grzegorz Bargiel, Jakub Brzosko – Andrzej Mikler.

Odprawa w kościele w ZermattOdprawa w kościele w Zermatt

W 2014r. zdecydowałem się na powrót do Zermatt i jeszcze jedną próbę ukończenia zawodów. Tym razem towarzyszyli mi Marek Kilarski i Paweł Kaszyca z Klubu Skialpinistycznego Kandahar. Wyciągając wnioski z poprzednich zawodów zapisaliśmy się na start na godz. 24-tą. Jak się później okazało to rozwiązanie także nie było idealne. Wyścig rozpoczął się odprawą w kościele, która zakończyła się błogosławieństwem księdza i modlitwą o szczęśliwe ukończenie zawodów w Verbier. Atmosfera towarzysząca tym wydarzeniom sprawiła, że mieliśmy wrażenie, że bierzemy udział w czymś wyjątkowym.

Na trasie zawodnicy przeżywali najróżniejsze stany ducha i ciała. Jedni wymiotowali, inni łamali narty i kijki, ulegali wypadkom, czy hipotermii, ale ciągle chcieli iść dalej. Nas też wyścig nie oszczędzał. Najpierw przenikliwe zimno pod Tete Blanche (-18*C), potem trudny zjazd w ciemnościach do Arolli. Bez dobrej czołówki był to nie lada wyczyn, tym bardziej, że śniegu było mało i wystawało mnóstwo kamieni. W Arolli zagęszczenie startujących wzrosło dwukrotnie. Po podejściu pod Col de Riedmatten (2919m.n.p.m.) staliśmy w kolejce by do przełęczy prawie 1,5 godziny. Wyminięcie innych zawodników nie wchodziło w grę, ponieważ kolejki pilnowała szwajcarska armia . Był to najsłabszy punkt całych zawodów. Tylko zawodnicy startujący o 2 i 3 w nocy mogli przejść przełęcz po specjalnie dla nich wytyczonej trasie. Na szczęście obok nas stali Słowacy dzięki czemu czas płynął nam trochę szybciej. Po sforsowaniu przełęczy rozpoczął się niekończący trawers w kierunku La Barma (2458m.n.p.m.). Najlepsze zespoły pokonują ten odcinek łyżwą, my jednak jak większość zawodników skorzystaliśmy z pomocy fok . Z La Barma w pełnym słońcu czekało nas kolejne podejście tym razem na Rosablanche (3160m.n.p.m.). Wydawało się nam, że jesteśmy już naprawdę blisko mety a tu kolejna niespodzianka. Ostatnie podejście na przełęcz Col de la Chaux miało mieć tylko 200m, ale było to tak daleko, że mogło człowieka psychicznie zabić. Na szczęście nas to nie zabiło i kilkadziesiąt minut później zjeżdżaliśmy już w kierunku mety w Verbier, którą osiągnęliśmy po 12 godzinach i 54 minutach od startu.

KS Kandahar Team finiszuje w VerbierKS Kandahar Team finiszuje w Verbier

Kilarski, Gomola, Kaszyca na mecie - VerbierKilarski, Gomola, Kaszyca na mecie – Verbier

Zermatt - przed startemZermatt – przed startem

Verbier - meta zawodówVerbier – meta zawodów

startStart

Pierwsze 7 km biegu bez nartPierwsze 7 km biegu bez nart

Tekst: Adam Gomola – KS Kandahar

Foto: Marcin Zwoliński – KS Kandahar

Partnerzy