wróć
Polski Związek Alpinizmu
Aktualności > Aktualności - Wspinaczka wysokogórska > Bracia Pustelnikowie w Yosemitach

Bracia Pustelnikowie w Yosemitach

Opublikowano: 16-06-2006; 23:56 przez mteg

W okresie 12.05 — 12.06 w dolinie Yosemite działał wspierany przez
Polski Związek Alpinizmu zespół w składzie Adam i Paweł Pustelnik.
Głównym celem wyjazdu było dokończenie zeszłorocznej przygody
z doliny i przejście El Capitana w pełni klasycznie
drogą Salathe Wall.


Już na przyjeździe do doliny okazało się, że będzie to cel nieosiągalny.
Po wyjątkowo długiej zimie i zaskakująco ciepłej wiośnie ilość wody
w rzekach i na ścianach przekroczyła normy i tym samym wiele formacji
płynęło. Na Salathe była to kwestia tylko jednego wyciągu („The Sewer”
czyli ściek) niemniej nie chcieliśmy ryzykować powtórki z zeszłego roku.


Przez pierwsze dwa tygodnie próbowaliśmy się rozwspinać
i przygotować do akcji na El Capitanie i innych długich drogach, jednak
z różnych powodów nasze działania były bardzo powolne i przynosiły
kiepskie efekty. Wpierw nie potrafiliśmy przyzwyczaić się do strasznych,
jak na tę porę roku, upałów. Potem przy podejściu pod ścianę, Paweł wbił
sobie pod skórę 10 cm kawałek drewna, co kosztowało go 500 $ w lokalnym
szpitalu i parę dni restu. Następnie, wraz z długo oczekiwanym ochłodzeniem,
przyszły deszcze, a kiedy już zdołaliśmy wbić się w ścianę
(w Lurking Fear na El Capie) z 4. wyciągu zrzucił nas
grad ze śniegiem.


No, ale zła passa nie może trwać wiecznie. Pierwszą „poważną”
drogą, którą spróbowaliśmy po niecałych dwóch tygodniach od przyjazdu,
była West Face (V, 5.13b, A0, 10 wyciągów)
na Leaning Tower. Jest to ta sama turnia, z której nieszczęśliwie
skakał Dan Osman. West Face jest jedną z łatwiejszych
hakówek w dolinie. My chcieliśmy ją przejść w jeden dzień i jak najbardziej
klasycznie. Nie znaleziono jeszcze mianowicie klasycznego wariantu
przejścia dwóch pierwszych drabin boltowych. Pozostałe 8 wyciągów
ma maksymalne trudności 5.13b (8a), przy czym tylko dwa
mają wycenę 5.11c, a pozostałe pięć
to 5.12-ki.

Przymierzając się do próby OS, sam chciałem prowadzić wszystkie wyciągi
(oprócz drabin boltowych), dlatego też pierwsza próba na drodze przypadła
na okres, kiedy ręka Pawła była jeszcze „kontuzjowana”, i nie mógł się
on zbyt dużo wspinać.


Leaning Tower


Leaning Tower i Bridalveil Falls.


W ścianę wbiliśmy się wcześnie rano, ale już na starcie fakt,
że była to pierwsza nasza dłuższa droga, brutalnie odbił się na naszych
działaniach. Brakowało nam najprostszego sprzętu do przehaczenia
pierwszych dwóch wyciągów, z kolei szpeju do klasyki mieliśmy zdecydowanie
za dużo. Efekt był taki, żę wspinanie zajmowało nam zdecydowanie za dużo
czasu, a ja małpując pierwsze dwa wyciągi zmachałem się o wiele bardziej
niż gdybym je prowadził. Pary jednak starczyło… ale tylko na następne
6 wyciągów. Zaskakując samego siebie, przeszedłem od strzału kluczowe
(wycenowo) 4. i 5. wyciąg i z jednym lotem, po wyślizgnięciu się,
dotarliśmy pod przedostatni wyciąg. Tam jednak braki kondycyjne uniemożliwiły
dalsze wspinanie w stylu klasycznym. Kiedy skurcze w obu rękach następowały
za każdą próbą wpięcia ekspresu, a przy złapaniu klamy jedynym pomysłem
na to, jak z niej zadać, było dołożenie drugiej ręki do nadgarstka,
uznałem że pora zacząć zadawać z haków, jeżeli do wieczora chcemy wyjść
ze ściany. Po 10 godzinach walki, wyprzedzeniu dwóch zespołów, z masą zbędnego
szpeju, ale zbyt małą ilością siły, po raz pierwszy na tym wyjeździe
stanęliśmy na szczycie Leaning Tower.


Po przejściu Leaning Tower


Po przejściu Leaning Tower.


Oczywiście drogi nie mogliśmy zostawić tak „rozgrzebanej”,
i po około 10 dniach wróciliśmy na nią, by tym razem samemu prowadząc
każdy wyciąg, przejść ją w 5 godz. 50 min. O dziwo, na drodze spotkaliśmy
tym razem tylko jeden zespół i to na samym topie. Trochę głupio nam było,
gdy okazało się, że dla nich był to trzeci dzień wspinaczki.


Między jednym a drugim atakiem na Leaning Tower, zrobiliśmy
swoją pierwszą podczas tego wyjazdu drogę na El Capitanie — The Nose
(VI, 5.12d, 2 wyciągi C1, 31 wyciągów).

Z wbiciem się w El Capa czailiśmy się dosyć długo. Za pierwszym razem
zrzucił nas z niego grad ze śniegiem, a potem nie mogliśmy się zdecydować
na start. Pierwszego dnia — w poniedziałek — wspięliśmy się tylko
do Sickle Ledge (5. wyciąg), wyholowaliśmy wora, a sami zjechaliśmy na dół,
żeby móc następnego dnia z rana zarejestrować się na Camp 4. We wtorek
rano, po małej awanturze z rangerem i przeniesieniu namiotu, uderzyliśmy
w ścianę z zamiarem spędzenia na niej 3 dni i klasycznego przejścia
wszystkiego, oprócz The Roof i Changing Corners. Przy tym założeniu,
techniczne trudności drogi dochodzą do 5.12d (7c).


Małpowanie przez Changing Corners


Małpowanie przez Changing Corners.


Wspinanie szło nam bardzo zmiennie. Pierwszego dnia byliśmy
bardzo wolni, i mimo, że nie byliśmy blokowani przez nikogo, urobiliśmy
zaledwie 6 wyciągów. Co prawda, po drodze musiałem powtórzyć, jak
się później okazało, najtrudniejszy wyciąg na drodze — delikatnie
połogie 5.12a, prowadzące do Stoveleg Cracks, niemniej
biwak na Dolt Tower nie wróżył dobrego czasu. Drugiego dnia szło już o wiele
lepiej, do momentu, kiedy na Camp 4 spędziliśmy prawie 4 godziny czekając,
aż zespół nad nami ruszy się ze stanowiska. Od tego czasu, niezależnie
czy trzeba było powtarzać wyciąg, żeby go przejść klasycznie, czy trzeba
było przehaczyć kawałek (The Roof albo Changing Corners), regularnie
spotykaliśmy się z zespołem nad nami i czekaliśmy, aż stan się zwolni.
Szczęśliwie nie zwolniliśmy na tyle, żeby musieć spędzić w ścianie jeden
dzień więcej, i w czwartek wieczorem spokojnie mogliśmy rozłożyć się
w śpiworach na szczycie EL Capa. A tymczasem niecałe 20 min. od nas
nieoczekiwany biwak po zakończeniu West Face łapali
Blondas z Sokołem, ale to już ich historia…


Gold Wall


6. wyciąg na Gold Wall.


Po przejściu Nosa i Leaning Tower, zostało nam
5 dni akcji,
co oznaczało najwyżej dwie drogi. Pierwszą z nich była
Gold Wall
(V, 5.13a, 11 wyciągów) na ścianie Ribbon Falls —
wodospadu
zaraz na lewo od El Capa. Kluczowy na drodze jest pierwszy wyciąg
(5.13a),
który jest uklasycznieniem drabiny boltowej. Po doświadczeniach z Leaning Tower
wydawało się, że nie powinien on sprawić większych problemów, jednak jego
przejście zajęło mi bardzo dużo czasu.


Po pierwsze, długo nie mogłem
znaleźć patentu na jego przejście — strzał nogą do stopnia na wysokości
pasa :)).


Po drugie, w przeciwieństwie do tego, co mówi przewodnik,
wodospad MA wpływ na warunki na drodze! Pierwsze dwa wyciągi, mimo
pięknego, błękitnego nieba, wspinaliśmy się w rzadkiej mżawce przechodzącej
w rzęsisty „kapuśniaczek”. Szczęśliwie dana nam była godzina bez wiatru,
a tym samym i bez bryzy, kiedy to kluczowy wyciąg zdołał wyschnąć na tyle,
żeby dało się go zrobić. Po startowych trudnościach, droga nie ma więcej
jak 5.10 — należy jednak pamiętać, że nawet łatwe klasyczne
rysy są jednak wymagające. Szczególnym doświadczeniem był 6. wyciąg,
prowadzący kominem w środku okapu. Z czasem komin zamykał się od góry,
a jedynym wyjściem jest półmetrowa szpara w przedniej ścianie komina
prowadząca prosto w ekspozycję.


Ostatnią drogą, którą zrobiliśmy podczas tego wyjazdu, była
Lurking Fear (VI, 5.7, C2F, 19 wyciągów, 13 h)
na El Capitanie. Była to nasza druga próba na niej, po wcześniejszych
niepowodzeniach spowodowanych złą pogodą. Założenie było bardzo proste —
wejść w jeden dzień na El Capa. Mimo, że droga cała jest uklasyczniona
i zdecydowaną większość jej wyciągów można śmiało próbować klasycznie,
zdecydowaliśmy się przejść ją „french free” (mieszając hakówkę z klasyką),
żeby sprawdzić, czy dajemy sobie radę w łatwej mieszanej hakówce,
i czy umiemy poruszać się szybko do góry. W celu przyspieszenia wspinaczki,
stosowaliśmy „short fixing” i „back cleaning”, co też było dla nas
nowym doświadczeniem. Drogę przeszliśmy w 13 godzin, co dla nas jest
wynikiem w pełni satysfakcjonującym.

Po zejściu z El Capa czekała nas… noc pod El Capem, i następnego
dnia w południe zaczęliśmy powrót do domu.


Pozdrawiamy


Pozdrawiamy!


Wykaz przejść:


  • Leaning Tower — West Face (V, 5.13b, A0, 10 wyciągów, 5 h 50 min.),

  • Ribbon Falls Area — Gold Wall (V, 5.13a, 11 wyciągów),

  • El Capitan — The Nose (VI, 5.12d, 2 wyciągi C1, 31 wyciągów, 3 dni w ścianie),

  • El Capitan — Lurking Fear (VI, 5.7, C2F, 19 wyciągów, 13 h),

  • Shults Ridge — Moratorium (5.11c, 3 wyciągi OS).



Dziękujemy bardzo za wsparcie w wyjeździe Polskiemu Związkowi Alpinizmu,
a także naszym sponsorom i innym firmom, bez których wyjazd ten
nie doszedłby do skutku.


Loga


Tekst: Adam Pustelnik

Zdjęcia: Paweł Pustelnik

Partnerzy