Marcin Tomaszewski przesłał maila wprost z Patagonii Argentyńskiej:
Heja, pozdrowienia dla wszystkich polskich łojantow z kapryśnej
Patagonii!
Po czterech tygodniach oczekiwania na chociażby dwa dni dobrej pogody
w ciągu (były trzy, ale po jednym w tygodniu
) w końcu udało nam się
wykorzystać wielkie patagońskie okno pogodowe (2,7 dnia) i zrobiliśmy
„Kompresor” na Cerro Torre.
Na początku naszym celem była nowa droga na Cerro Torre lub Torre Egger.
Jednak po dotarciu na miejsce okazało się, że niestety jedyną dostępną od
naszej strony możliwością poprowadzenia logicznej linii jest dokończenie
nieukończonej dotąd drogi Burke and Proctor’s z 1981 r. „East Diedre”
(6c/A4) na wschodniej ścianie Cerro Torre.
Jednak ze względu na długi okres bardzo
złej pogody i stopniowo kurczący się czas (ale sprzęt i tak wtargaliśmy
pod ścianę 130 kg : )) zmuszeni zostaliśmy odstawić ten pomysł na
przysłosć i skoncetrować się na czymś szybszym i lżejszym.
Drogę zrobiliśmy non stop od koleby do koleby (baza
norweska na morenie lodowca) w ciągu 33 h; sama droga zajęła nam ok. 18 h.
Na szczycie spotkało nas najgorsze, co może przytrafić się w Patagonii
załamanie pogody i burza.
Całonocne zjazdy były trudnym egzaminem
wytrzymałości ciągłe klinowanie liny, oszronienie ściany, miotanie
zimnym wiatrem na stanowiskach
Generalnie wszystko, co może zniechęcić
do życia lub przeciwnie zmusić do maksymalnej walki o nie.
Wspinaliśmy się na lekko. Soft schele + Gore-tex + 2 l wody
na głowe + NRC, której sam nie wiem jak
byśmy użyli na tym wietrze
O tym, że nadchodzą dwa dni pogody dowiedzieliśmy się rano
w miasteczku Chalten. Po 6 h byliśmy już w bazie norweskiej na morenie,
po szybkim przepaku i jedzeniu zapadliśmy w 2-godzinną drzemkę,
by o 01:00 wystartować w kierunku szczeliny.
Krótka refleksja z naszego wyjazdu: big wall jest dla twardzieli,
styl alpejski dla tych, którzy nie znoszą ciężkich plecaków, mozołu
i lubią szybko zejść po drodze na piwo i slacka. W przyszłości
zdecydowanie stawiamy na to drugie bardziej ryzykowne, lecz jednak
wygodniejsze rozwiązanie ; ))
W tym samym oknie drogę przez „Kompresor” przeszedł w ponad 40 h
zespół
niemiecki (niestety nie znamy nazwisk przyjaciele Stefana Glowacza),
a zespół złożony z Deana Pottera, Marka Prezelja oraz Stephena Kocha
pokonał prawdopodobnie „Kompresor” z El Mocho ścianą startującą
z wysokości biwaku Norwegów, z prawdopodobnie lekkim biwakiem na Ice
Tower Cerro Torre (wiadomość jeszcze nie potwierdzona, ale mijaliśmy
ich, jak wszyscy
zjeżdżali ze ściany zdążyli przed burzą).
Wraz z naszym, jak dotąd były to jedyne przejścia w sezonie 2005/06
w grupie Cerro pogoda i mikroklimat nad samym masywem.
Fitz Roy większość czasu był w słońcu!!!
Pozdrowiena z Chalten.
Marcin „Yeti” Tomaszewski (Marmot Team),
Krzychu „Krzykacz” Belczyński (Marmot Team).
Serdecznie dziękujemy za wsparcie Polskiemu Związkowi Alpinizmu,
firmie EPA, oczywiście firmie MARMOT, która zajęła się naszymi
ciuchami oraz wszystkim tym, którzy przez cały czas wspierali nas mailami.