W dniach 10-25.08.2018r. odbyła się pierwsza międzyklubowa ekspedycja Sekcji Grotołazów Wrocław oraz Wielkopolskiego Klubu Taternictwa Jaskiniowego do Kirgistanu.
Za cel wyprawy postawiliśmy sobie rekonesans zachodniej części masywu At-Bashy w górach Tien-Shan, położonego pomiędzy znanym turystom miejscem o nazwie Tash-Rabat i jeziorem Chatyr-Kol. Mapy wskazywały bowiem na występowanie wapienia i odkryte już trzy jaskinie w tym rejonie – dobry znak. Miejsce na bazówkę wyznaczyliśmy sobie w rejonie Tash-Rabat na wysokości ok. 3700 m n.p.m.
Najtrudniejsza, jak się potem okazało, była podjęta przez nas próba ustalenia, jakie dokładnie potrzebujemy pozwolenia, aby móc legalnie eksplorować na terenie Kirgizji. Ostatecznie, po tradycyjnych kirgiskich negocjacjach, udało się nam wszystko dopiąć na czas.
Pierwszy lot: Warszawa – Mińsk, później dłuższy Mińsk – Ałmaty (Kazachstan). Jest to najbardziej optymalne finansowo połączenie. Musieliśmy zatem dotrzeć do granicy kazachsko-kirgiskiej i stamtąd ruszyć prosto na południe, do Tash-Rabat w docelowym już masywie At-Bashy. Nazwa po kirgisku oznacza „kamienna twierdza”, a wzięła się od położonego tam (na wysokości ok 3500 m n.p.m.) XV-wiecznego karawanseraj, w której zatrzymywali się kupcy wraz ze swoimi wielbłądami podążający Jedwabnym Szlakiem do Chin. To największa kamienna budowla w Azji Centralnej, pochodząca z tego okresu. W niedalekiej odległości znajduje się kilka jurtowisk, które zarabiają na przybywających coraz liczniej zagranicznych gościach. My byliśmy jednymi z nich, nie mogliśmy sobie odmówić przenocowania w 6-osobowej jurcie choć jedną noc.
W końcu wyruszyliśmy w góry z całym naszym ok 350 kg bagażem, ale nie sami…na nasz ekwipunek przeznaczone zostały 4 konie plus dwóch przewodników i dodatkowo 6 koni dla nas z jednym przewodnikiem. Po około 3 godzinach marszu przez góry znaleźliśmy miejsce na naszą bazówkę. Z tego punktu (ok 3700 m n.p.m.) było już tylko około 40 min pieszo na przełęcz Tash-Rabat, skąd rozpościerał się widok na jezioro Chatyr-Kol i góry leżące po drugiej stronie granicy – w Chinach. Przewodnicy zrzucili z koni nasz bagaż i mieli po nas wrócić w umówiony dzień i godzinę.
Nie chcieliśmy tracić czasu, dlatego już kolejnego dnia ruszyliśmy na przeczesywanie masywu. Podzieliliśmy się na trzy zespoły dwuosobowe. Danego dnia jedna odpoczywa na bazie, a dwie eksplorują teren. Pod taki sposób działania mieliśmy skompletowany sprzęt. Mozolnie pokonywaliśmy żleby góra-dół, góra dół, na wysokości od ok 3500 m npm do 4100 m n.p.m. Niestety już niedługo przyszło rozczarowanie. Nie znaleźliśmy jaskiń,wszystkie widoczne z dołu okna okazywały się być tylko wnękami. Skała też nie wskazywała na występowanie wapienia jaki znaliśmy – nie było form krasowych jak lapiaz czy leje krasowe. Wokół widzieliśmy marmur i dolomit, zmieszany ze skałami krystalicznymi, a nawet wulkanicznymi – kompletny miszmasz.
W końcu, po kilku dniach podjęliśmy wspólną decyzję. Musimy zmienić masyw. Za nasze kolejne miejsce rekonesansu został wybrany masyw Naryn-Too tuż obok miejscowości Naryn, gdzie wiedzieliśmy, że nie odbywała się dotychczas żadna eksploracja. Ostatecznie trafiliśmy w zachodnią część tego masywu.
Poczuliśmy przypływ nadziei, góry bowiem zbudowane były ze znanego nam alpejskiego wapienia. Gdzieniegdzie widać też było (może nie tak efektowne jak w alpach) elementy krasu: lapiaz i żłobki krasowe. Podzieliliśmy się jak poprzednio na trzy, dwójkowe zespoły, które każdego dnia aż do odjazdu działały w nieco innej części tego masywu (między 2500m npm do ok 3100 m npm). Przeszukaliśmy te góry, robiąc kilometry tras i przewyższenia rzędu ok 3000m dziennie. Żmudna i trudna to była eksploracja powierzchniowa, tym bardziej , że tamtejsza roślinność uzbroiła się we wszystkie rodzaje kolców jakie można sobie wyobrazić.
Znaleźliśmy wiele nowych otworów jaskiń. Sporo z nich było wielkimi (do około 20m wysokości) otworami. Część znajdowało się w ścianach, do których musieliśmy się dostać poprzez “żywcowanie” lub tam gdzie już nie starczało nam psychy – zwyczajnie zjeżdżając po linie. Niestety ogromna większość znalezionych otworów kończyła się zamuleniem lub zawaliskiem. Nie znamy historii geologicznej tej części masywu, ale podejrzewamy, że wydarzyła się tu….”geologiczna apokalipsa”, która w dużej mierze zniszczyła jaskinie.
Łącznie udało nam się znaleźć 22 otworów jaskiń o łącznej długości 254 metry.
Być może jeszcze nie odnaleźliśmy tego, czego szukamy, ale wiemy, że jedno bez drugiego nie ma racji bytu. Dlatego nie porzucamy nadziei. Przygotowania do tej wyprawy i cały jej przebieg pozwoliły nabrać nam odrobiny doświadczenia i ogłady, dzięki czemu będziemy lepiej przygotowani na następne tego typu wyjazdy. Nie jest to bowiem łatwy kawałek chleba, ale jak każdy wie… per aspera ad astra….;)
Szczególne podziękowania dla Michała Amborskiego, Gosi Borowieckiej, Marcina Gali, Andrzeja Ciszewskiego, Jarka Surmacza, Speleoklubu Dąbrowa Górnicza i Piotra Mazura, którzy bezinteresownie użyczyli nam swojego sprzętu, wiedzy czy doświadczenia. Bez Was byłoby nam o wiele, wiele trudniej. Bardzo dziękujemy!
Dziękujemy też firmie GAT International za przekazanie wyprawie liny Gleistein GeoSafe GeoTwin 9 mm (w celach przetestowania jej w terenie).
Ewelina Raczyńska
W wyprawie udział wzięli:
Ewelina Raczyńska (Rejczel) – SGW
Michał Macioszczyk (eMCe) – WKTJ
Piotr Bąkowski (Bączek) – WKTJ
Jan Barabach (Dżony) – WKTJ
Bartosz Haremza (Bartas) – WKTJ
Bogdan Guzik (Bodziu) – WKTJ
ENGLISH VERSION:
At-Bashy, Kyrgyzstan 2018 – Polish Cave Expedition: you could find here english version of article and more detailed description of our results.