W połowie lipca podziemia alpejskiego masywu Hoher Göll po raz kolejny były eksplorowane przez grotołazów z Wielkopolskiego Klubu Taternictwa Jaskiniowego, a także z kilku innych klubów zrzeszonych w PZA.
Na tej wyprawie wystąpiło kilka niespodzianek. Pierwszą z nich była całkowicie poprawna pogoda. Padało tylko czasami i formalnie, jak gdyby tylko po to, żeby uzupełniać nasz zapas wody pitnej i gospodarczej. Taki stan rzeczy oczywiście bardzo pomagał w eksploracji. Rekordzista był w terenie przez trzynaście dni z rzędu – aż w końcu w sobotę, na dzień przed zejściem w dolinę, lunęło tak srogo, że pozostało mu tylko siedzieć w chatce na bazie i oglądać koreańskie filmy.
Studnia pod Roter Salon w Gruberhornhöhle (więcej informacji poniżej)
Działalność jaskiniowa nie przebiegała wcale źle, ale jednak również inaczej, niż się spodziewaliśmy. Ekipa, która zamieszkała w jaskini Gamssteighöhle, na biwaku w Gangu do Hali Króla Gór, na głębokości ok. -100 m; choć teraz trochę zależy, jak na to spojrzeć… Otóż ta ekipa miała zjechać Studnią Poszukiwaczy Gangów i jakieś 320 metrów niżej zaporęczować błotną pochylnię, poziomującą się na zachód, w stronę jaskini Gruberhornhöhle. Nie udało się. To znaczy, owszem, udało się zaporęczować, ale szczególnie ta częsć o poziomowaniu nie poszła zgodnie z planem. Zamiast tego, korytarz oberwał się kolejną, obszerną studnią, nazwaną czule Mopsen-Klopsen. Walcząc z narastającymi trudnościami, obniżyliśmy się o następne 100 metrów i stanęliśmy nad przepaścią w głębi masywu. Od światła dziennego dzieli ten zakątek jaskini co najmniej 450 metrów skały. Co będzie dalej? Na pierwszy rzut oka: to, co zwykle – czyli koniec – bo zostało raptem 250 metrów do bazy erozyjnej. Ale jest jedna optymistyczna wiadomość, której nie można w analizie sytuacji pominąć: wieje. I to w górę! Jest to prawdopodobnie najgłębszy znany mi przewiew w masywie Göll.
Sprzęt odzyskany z deporęczu
Trochę naszej energii pochłonęło deporęczowanie pod „starym” biwakiem w Cichym Kąciku. Wycofaliśmy sprzęt z Korytarza Antykoncepcyjnego (ok. -400 m). Został tam jeden temat, do którego po drodze jest błoto – i który może połączyć się z leżącym wyżej Wielkim Wentylatorem. Co ciekawe, w kilka dni później dotarliśmy w okolice końca „Antykoncepcyjnego” od góry! Formalnego połączenia jeszcze nie ma – ale jest dosyć pewne – i jak już będzie, to może sytuacja logistyczna trochę się zmienia…? Może i będzie daleko, ale jednak wygodną drogą, więc kto wie, może jeszcze do tego „Antykoncepcyjnego” wrócić…?
Deporęczowanie Korytarza Antykoncepcyjnego w Gamssteighöhle
Do partii „Chudych Bab” dociera się przez ciasnoty z „Częstochowy”, czyli górnego otworu Gamssteighöhlensystemu. Za nieprzyjemnym meandrem otwiera się studnia, rozwinięta na bardzo rozległym uskoku 85/70, na którym założonych jest też wiele innych korytarzy w Gamssteighöhle. Mieliśmy nadzieję pójść tym uskokiem na północ, w środek góry, w nieznane. Niestety najprostsza, dalsza droga wiodła w przeciwnym kierunku i po obniżeniu się o 85 metrów znaleźliśmy połączenie jaskini samej ze sobą.
Zajścia w „Chudych Babach” były przykre, ale nie aż tak zaskakujące. Największym zaskoczeniem wyprawy było to, że odkryliśmy więcej w Gruberhornhöhle, niż w Gamssteighöhlensystemie. „Gruberka” leży w bezpośrednim sąsiedztwie bazy – idzie się do niej może z 15 minut – i jest eksplorowana z tejże wygodnej bazy od ponad sześćdziesięciu lat. W partiach przyotworowych były setki ludzi – nie ma w tym przesady! Mimo to, w dość niewielkiej odległości od otworu, po niezbyt skomplikowanym zjeździe, odkryliśmy 150 metrów dziewiczego „Gangu”. Nie mniej ciekawie podziało się w „Roter Salonie”, przytulnej i – jak się wydaje – od dawna nieodwiedzanej salce tuż pod górnym piętrem jaskini. Brak oczywistej kontynuacji, przy wielu innych ciekawych tematach, najprawdopodobniej zniechęcił dawnych eksploratorów. My tymczasem znaleźliśmy kontynuację nieoczywistą. Przyjemną studnią obniżyliśmy się o jakieś 150 metrów. Sprawy zaszły już tak daleko (a dokładniej – tak głęboko), że ryzyko połączenia się jaskini samej ze sobą wydaje się tu już bardzo małe. Liczymy na to, że na kolejnych wyprawach dotrzemy przez Roter Salon do jakichś nowych korytarzy, zupełnie niezależnych od dolnych poziomów Gruberhornhöhle.
Ciemna Strona Księżyca, „nowy” korytarz w Gruberhornhöhle (fot. Anna Atraszkiewicz)
Dużo wysiłku włożyliśmy również w temat „obejścia Maikluftu”, zawaliska w najbardziej na zachód wysuniętej części górnego piętra Gruberhornhöhle. Już dwa lata temu zlokalizowaliśmy w tym rejonie ciekawą szczelinę, z inspirującym echem i nie mniej inspirującym przewiewem. Niestety jest ona przy tym nudnie ciasna. Wśród różnych pomysłów, jak przedostać się za to zwężenie, najbardziej ohydny był zjazd rozwiniętą również na tej szczelinie studnią, nazwaną „Kocie Szczyny”. Od wielu lat grotołazi deponują w niej mocznik, bo jest przecież na pewno ślepa. I chyba rzeczywiście jest, ale echo jest takie, że jeszcze się nie poddajemy. Jeszcze coś wymyślimy…
Widok na Einsamerkar
Niewiele działo się poza Gruberhornhöhle i Gamssteighöhlensystemem, ale nie tak, że zupełnie nic. W jaskini Dependance, położonej niewygodnie około pół kilometra poniżej bazy, odkryliśmy kolejne kilkanaście metrów nadal pnącego się w górę meandra. Gdzieś w międzyczasie dodaliśmy też następną akcję do sagi o ponownej eksploracji Mondhöhle i wytyczliśmy nieco rzęchatą, ale dosyć szybką drogę do Einsamerkaru.
Łącznie skartowaliśmy 1742 metry, z czego tylko 1341 m było nowymi odkryciami. W tym roku musieliśmy wykonać wyjątkowo dużo ponownych pomiarów wcześniej znanych ciągów, a także sporo długich dowiązań. Wynikało to ze skali działalności w Gruberhornhöhle, z której lwia część danych pomiarowych, zgromadzonych ponad 50 lat temu, niestety nie zachowała się w archiwach.
W wyprawie wzięli udział: Aleksandra Skowrońska-Golicz, Kacper Cieślawski, Witold Hoffmann, Sonia Hoffmann (wszyscy z WKTJ), Karol Pastuszka (RKG Nocek), Michał Gabzdyl (ST), Jacek Szczygieł, Dariusz Mazur, Anna Atraszkiewicz (wszyscy KKS), Marta Walczewska (Sopocki KTJ) oraz Miłosz Dryjański (KKS/Landesverein für Höhlenkunde in Salzburg) i Mateusz Golicz (RKG Nocek/LVfHK Salzburg, kierownik wyprawy). Jesteśmy bardzo wdzięczni KTJ PZA za dofinansowanie naszej wyprawy ze swojego budżetu, jak również kolegom z Zarządu PZA za dużą pomoc w zakupach sprzętowych. Dziękujemy też koleżankom i kolegom z Landesverein für Höhlenkunde in Salzburg za wsparcie logistyczne i pomoc w poruszaniu się po austriackiej biurokracji.
Mateusz Golicz
Prawie wszyscy uczestnicy wyprawy