wróć
Polski Związek Alpinizmu
Aktualności > Aktualności - Wspinaczka sportowa > Igrzyska Olimpijskie: Aleksandra Mirosław – wywiad przed startem 

Igrzyska Olimpijskie: Aleksandra Mirosław – wywiad przed startem 

Opublikowano: 23-07-2024; 12:17 przez Barbara_Batko | Modyfikacja: 23-07-2024; 12:30 przez Barbara_Batko

Jak wygląda Twój typowy dzień?

Aleksandra Mirosław: Każdy dzień zaczynam od obowiązkowego spaceru z Lokim, potem oczywiście kawa i śniadanie, trening, chwila na odpoczynek. Potem w zależności od potrzeby dłuższa lub krótsza chwila na coś, co lubię nazywać pracą biurową, czyli social media, maile itp., obiad, drugi trening, kolacja i wieczorem chwila dla siebie. Oczywiście całość dnia uzupełniają spacery dłuższe i krótsze z moim czworonożnym towarzyszem. 

Na czym skupiasz się podczas treningu?

Aleksandra Mirosław: Przede wszystkim na wykonaniu swojej roboty jak najlepiej jestem w stanie w danym dniu i momencie. Oczywiście są też bardziej szczegółowe cele, ale to się zmienia w zależności od tego nad czym w danym okresie chcę popracować. Czasami jest to jedna rzecz, czasami kilka. 

Czy jest jakieś szczególne hasło, motto lub cytat, które przyświeca Ci na co dzień?

Aleksandra Mirosław: Jak wiele innych rzeczy w moim życiu ta również się zmienia w zależności od tego w jakim miejscu się znajduję w danym momencie. Raczej hasła, czy cytaty są dla mnie drogowskazem lub inspiracją, niż czymś czym kieruje się na przykład przy podejmowaniu jakiś decyzji. 

Co jest dla Ciebie najważniejsze?

Aleksandra Mirosław: Ludzie wokół mnie. Po prostu. Wiem, że z właściwymi ludźmi, na których mogę liczyć, przy których czuję się bezpiecznie i którym ufam niezależnie od sytuacji zawsze sobie poradzę. 

Co poprawia Ci humor?

Aleksandra Mirosław: Czas spędzony z Lokim. W czasie tych kilku chwil, gdy jesteśmy tylko we dwoje mogę się oderwać i jeśli tego potrzebuje – zdystansować się. Patrząc na niego, jego beztroskę, to jak potrafi być tu i teraz, a także doceniać i cieszyć się z tego co ma (nawet jeśli to stara, na wpół działająca zabawka), humor po prostu wraca sam.  

Jakie to uczucie, kiedy stoisz na szczycie podium i słyszysz hymn Polski?

Aleksandra Mirosław: Jest to chwila, której bardzo często towarzyszy wzruszenie, duma z drogi jaką przeszłam, aby znaleźć się w tym miejscu. To wdzięczność, radość, a także jest to dla mnie moment na docenienie tego co mam i gdzie jestem. 

Co czułaś w dniu, kiedy zdobyłaś kwalifikacje olimpijską?

Aleksandra Mirosław: Był to moment, kiedy marzenie i cel, który postawiłam sobie 3 lata temu stał się rzeczywistością. Czułam ogromną dumę i szczęście. 4 tygodnie między Mistrzostwami Świata a eventem kwalifikacyjnym w Rzymie nie były dla mnie łatwe, ale nie jest to moment, aby opowiadać o tym, co się działo w tym czasie. Wykonaliśmy z Mateuszem ogrom ciężkiej pracy i nie mówię tutaj o fizycznym aspekcie, a o psychicznym. Do rywalizacji w Rzymie podeszłam wolna od presji, oczekiwań i z zupełnie nowym, świeżym podejściem. Tamtego dnia po prostu chciałam się ścigać. Rzym był magiczny i zupełnie inny niż jakikolwiek start w mojej karierze.  

Jakie emocje towarzyszą startowaniu w Igrzyskach Olimpijskich?

Aleksandra Mirosław: Przede wszystkim ekscytacja. Pamiętam jak weszłam do Wioski Olimpijskiej w Tokio i wszędzie otaczały mnie symbole Igrzysk, wszystko było dla mnie zupełnie nowe i nieznane, ale nie czułam wtedy strachu, presji, czy stresu, raczej po prostu byłam otwarta na doświadczenia i odkrywanie tego, co przede mną. Nie miałam też oczekiwań, po prostu chłonęłam wszystko jak przysłowiowa gąbka. 

Jakie masz plany po Igrzyskach Olimpijskich?

Aleksandra Mirosław: Start w Mistrzostwach Europy, odpoczynek, a potem przygotowania do kolejnego sezonu, gdzie celem oczywiście będą Mistrzostwa Świata. 

Na kogo zawsze możesz liczyć?

Aleksandra Mirosław: Na mój team, na który składa się oczywiście Mateusz jako trener, ale również fizjoterapeuta, dietetyk, manager, a od 2024 roku również psycholog. Wiem, że każda z tych osób niezależnie od dnia, pory, czy sytuacji jest zawsze dla mnie dostępna. To daje mi ogromny spokój i komfort. 

Jak działa relacja zawodnik-trener, kiedy zawodniczka jest jednocześnie żoną trenera?

Aleksandra Mirosław: Na to pytanie nie da odpowiedzieć się jednym, czy nawet dwoma zdaniami. Zdecydowanie musieliśmy się nauczyć godzić życie prywatne z zawodowym, ponieważ nie da się tego oddzielić. Te dwa światy zawsze będą się przenikać. Myślę, że dzięki temu, że jesteśmy związani ze sobą na tych dwóch płaszczyznach nasza relacja jest bardzo mocna. Oczywiście, że się kłócimy, jak każdy związek, czy małżeństwo, ale przez te wszystkie lata nauczyliśmy się mówić otwarcie o tym, jeśli coś jest nie tak i na bieżąco rozwiązywać problemy. W sporcie jest też dużo emocji, bardzo często są one trudne, dlatego przez te 10 lat nauczyliśmy się nie tylko rozmawiać, ale również słuchać siebie nawzajem oraz swoich potrzeb. I myślę, że dzięki temu wszystkiemu stanowimy team nie do zatrzymania, nie tylko w sporcie, ale również w życiu. 

Jak radzisz sobie, kiedy nie udaje się zdobyć złotego medalu? 

Aleksandra Mirosław: Taki jest sport, zwłaszcza konkurencja jaką jest wspinaczka na czas. Przegrane się zdarzają i będą się zdarzać zawsze. Osobiście nie lubię słowa porażka, zamiast tego zdecydowanie bardziej wolę myśleć o tym jako o lekcji, z której mogę się czegoś nauczyć na przyszłość. Dla mnie najważniejsza jest odpowiedź na pytanie: dlaczego?

Jak udało Ci się ponownie odnaleźć radość we wspinaniu?

Aleksandra Mirosław: Paradoksalnie dzięki przegranej w półfinale na ubiegłorocznych MŚ w Bernie. Nie zdobyłam tam biletu do Paryża, ale myśle, że wygrałam coś zdecydowanie ważniejszego i cenniejszego – odzyskałam radość ze ścigania. Poczułam się wolna od presji i oczekiwań, w tym moich własnych połączonych z gonitwą za doskonałością. Poczułam spokój i właśnie ten brązowy medal dał mi więcej, niż jakikolwiek złoty zdobyty w ubiegłym roku na Pucharach Świata. Wiele razy mówiłam o tym, jak ważny będzie start w Bernie, o bilecie do Paryża i tylko na tym się skupiłam. Zapomniałam w tym wszystkim o czerpaniu radości z tej podróży. Podeszłam zadaniowo. Obrałam taką drogę, bo taka uważałam za najlepszą i nic bym nie zmieniła, bo dzięki temu mogłam to dostrzec i spojrzeć na to wszystko z innej perspektywy. I dlatego właśnie czuję ogromną wdzięczność za to, co się wydarzyło w ubiegłym roku w Szwajcarii. Na tych zawodach zmierzyłam się też ze swoim największym strachem, czyli odpadnięciu w półfinałach, byciu na III miejscu, które nie dawało kwalifikacji i wiecie co się stało? Kompletnie nic. Świat się nie skończył, a karuzela kręci się dalej i co najważniejsze przegrana nie sprawia, że staje się mniej wartościowym człowiekiem. Często to powtarzam dzieciakom, a sama gdzieś w tym wszystkim o tym zapomniałam.

Jeden błąd na ścianie może Cię wykluczyć, jak sobie z tym radzisz?

Aleksandra Mirosław: Reaguje na to co się dzieję, więc gdy popełnię błąd po prostu staram się jak najszybciej wrócić do swojego rytmu. 

Czy wspinaczka dalej sprawia radość, kiedy staje się sposobem na życie?

Aleksandra Mirosław: Dla mnie wspinanie i bycie zawodnikiem stało się pełnoetatową pracą dopiero w 2019 roku po zakwalifikowaniu się na Igrzysk Olimpijskie do Tokio. Wcześniej przez wiele lat łączyłam pracę z treningami, co było niewątpliwie trudne i wymagające, ale jestem wdzięczna za ten okres w moim życiu. Dzięki temu myślę, że bardziej doceniam to, co mam teraz. Jeśli chodzi o radość z trenowania, czy z przygotowań, cieszenia się drogą to na chwilę zapomniałam o tym, ale to się zmieniło na ubiegłorocznych MŚ, gdzie na nowo przypomniałam sobie po co to wszystko. Teraz szczerze mogę powiedzieć, że przygotowując się do Paryża czerpie z tej drogi ile się da, doceniam ją na każdym kroku i czuję ogromną ekscytację przed tym, co wydarzy się za kilka tygodni. 

 

zdjęcia: archiwum prywatne

 

Partnerzy